Książki

Fragment książki "Homobiografie"

Maria i Anna przeżyły razem ponad 20 lat. Z wiekiem Dąbrowska, coraz więcej chorując i mając problemy z niemocą twórczą, staje się rozgoryczona, drażliwa, niechętna wszystkim i wszystkiemu.

MARIA DĄBROWSKA (1889-1965)

Ja nie mam żadnej ideologii. Jedyne, co mną kieruje, to miłość do ludzi i życia, współczucie.

Maria Dąbrowska, Dzienniki (1929)

W 2005 roku minęła 40 rocznica śmierci Marii Dąbrowskiej. Zazwyczaj podobny jubileusz nie jest zbyt istotny i szczególnie czczony. Zupełnie inaczej rzecz przedstawiała się w tym wypadku, z okazji rocznicy pojawiły się nie tylko artykuły na temat pisarki, ale także wydano zbiór listów Marii i Mariana Dąbrowskich Ich noce i dnie z lat 1909-1925 opracowany przez Ewę Głębicką. Jednak przede wszystkim minął termin zastrzeżony w testamencie przez samą pisarkę uniemożliwiający publikację w całości prowadzonych przez ponad pół wieku Dzienników, które przez wielu uważane są za jej największe literackie osiągnięcie.

Maria Szumska, potem Dąbrowska, urodziła się 6 października 1889 roku w Rusowie koło Kalisza. Jej rodzina - zubożałe ziemiaństwo - a także otoczenie, w którym dorastała, były inspiracją do stworzenia pisanych w latach 1932-1934 Nocy i dni, dzieła zapewniającego autorce trwałe miejsce w panteonie polskiej literatury, które zaskoczyło krytyków dojrzałością oraz ogromem przedsięwzięcia. Pisarka, znana przede wszystkim z poświęconych tematyce ludowej opowiadań w rodzaju Uśmiechu dzieciństwa (1923) czy Ludzi stamtąd (1926), była już wówczas osobą doświadczoną przez życie. Przede wszystkim przedwcześnie, w wieku zaledwie 36 lat, została wdową, nagle zmarł jej ukochany mąż Marian. Nieoczekiwanie, także dla samej siebie, szybko związała się z kolejnym mężczyzną - Stanisławem Stempowskim. Paradoks życia prywatnego Dąbrowskiej polega na tym, że nie tylko uczniowie uczący się o niej w szkole, ale także wielu jej współczesnych nie przypuszczało, że ta mało efektowna kobieta może mieć w ogóle potrzeby erotyczne. Czesław Miłosz wspominał po latach: „Odnosiłem się do pani Marii z należytym szacunkiem, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że można na nią spojrzeć jak na kobietę. Ten trochę zezowaty karzełek, z grzywką przyciętą na pacholę, był dla mnie ostatnią istotą, do której mógłbym zwracać erotyczne zapały". Dąbrowska faktycznie nie była typem zalotnisi, raczej wręcz przeciwnie: niska, drobna, nie malowała się i nie nosiła biżuterii, ubierała się skromnie, preferowała styl sportowy, lubiła garnitury, przez całe lata nosiła taką samą fryzurę. Nie zmienia to jednak faktu, że miłość i erotyzm odgrywały w jej życiu ogromną rolę, były jej także potrzebne, by tworzyć. Swoistym „rajem utraconym" pozostawał pierwszy mąż, niespełna rok po jego śmierci wspominała ich ostatnie chwile: „O świcie zbudziłam się z nie do wiary silnym uczuciem tej miłości. Już od lat było tak, że ja nigdy pierwsza do niego nie przychodziłam. Tak się uparłam w swej pysze. Teraz nagle poszłam do niego, obudziłam go pocałunkami. Popadliśmy w istne szaleństwo miłosnego natchnienia. «Co się to stało?» - pytał potem i jeszcze zapytał:  «Dlaczego my się coraz więcej kochamy?»".

To jeszcze Marian Dąbrowski poznał żonę ze Stanisławem Stempowskim, z którym przeżyła następne lata, choć nigdy nie zalegalizowali związku[1]. Obaj mężczyźni jej życia bardzo aktywnie działali w masonerii, obaj byli starsi - Marian o 7 lat, Stanisław o 19, obu kochała, ale nie wystarczali jej w zupełności, obu zdradzała. Pod koniec lat 20. przeżyła intensywny romans z Jerzym Czopem, niedoszłym doktorem medycyny i właścicielem uzdrowiska w Jaworzu. Po latach scharakteryzuje go jako skończenie pięknego, od stóp do głów. W Dziennikach zapisze: „Kocha mnie dwu najpiękniejszych z urody ludzi w Polsce [...] I ja ich kocham obu, i nie wiem, jak udźwignąć, jak sobie z tym dać radę. Jerzy Czop wie wszystko o Stachu, ale Stachno nie może nic wiedzieć o Jerzym, bo jest chory na serce. To mnie zabija... Jerzy też zresztą kocha Stachna jakąś nabożną miłością i nie zdradziliśmy go, chociaż tak się męczymy" (26 VI 1930). Romans z Czopem po trosze umarł śmiercią naturalną, ale w dużej mierze dzięki tej miłości powstał, pisany w natchnieniu, pierwszy tom Nocy i dni. Bardzo dokładny opis tej znajomości znajduje się w Dziennikach pisarki. Zupełnie inaczej rzecz przedstawia się ze związkami kobiecymi, które nie zostają dopowiedziane ani nazwane. Także w licznych pracach poświęconych biografii i twórczości Dąbrowskiej ta sfera życia była przemilczana. Dobrym tego przykładem może być Wyprowadzka z czyśćca Tadeusza Drewnowskiego, biografa pisarki. Autor zwraca w książce uwagę na różne aspekty Dzienników, choćby związki z Kaliszem, stosunek do sprawy żydowskiej czy Rosjan, jedynie na wątek lesbijski nie starcza mu miejsca. Bodaj jako pierwsza podjęła tę kwestię Grażyna Borkowska w monografii Maria Dąbrowska i Stanisław Stempowski, próbując wyjaśnić „obrosły złą sławą homoseksualizm". Takie sformułowanie sugeruje, że wiele już na ten temat pisano, prawdopodobnie Borkowska miała na myśli głośny tekst Wiesława Pawła Szymańskiego, który w 1992 roku na łamach „Arki" ocenił życie intymne Dąbrowskiej jako „delikatnie mówiąc, bardzo nieuporządkowane". Trudno jednak traktować nawet tak oczywiste eufemizmy za rzeczywiste podjęcie tematu. W efekcie jedynym opracowaniem analizującym Dzienniki od strony lesbianizmu i feminizmu pozostaje tekst Olgi Stefaniuk Noce i dnie kobiet w Dziennikach Marii Dąbrowskiej. Autorka zwracała uwagę, że pisarka „nie wypowiadała się na temat kobiet z perspektywy feministycznej. W Dziennikach, przynajmniej w ich obecnej wersji, nie ma śladu lektur takich pisarek jak Viginia Woolf, Colette, Simone de Beauvior czy Radclyffe Hall". Choć różne wątki ważne dla ruchu kobiecego pojawiają się u pisarki, np. po latach żałowała, że nie pozostała przy własnym nazwisku: „Namnożyło się też starych babsk, które raptem przypomniały sobie, że miały koleżanki szkolne o nazwisku Maria Dąbrowska. [...] Swoją drogą wielkim błędem było nie zostać przy swoim panieńskim nazwisku Szumska, o tyle jednak rzadszym niż Dąbrowska. Oszczędziłoby mi to wielu, wielu godzin traconych na korespondencję" (10 I 1960). Dąbrowska była także zdecydowaną zwolenniczką „regulacji urodzin", choć jednocześnie przyznawała: „Rozumiem zresztą występowanie przeciw przerywaniu ciąży. To już jest zabijanie życia i może być stosowane tylko w wypadku konieczności ratowania życia matki. Ale kto chce, żeby nas było 60 milionów przy dzisiejszym stanie opanowania epidemii, zmniejszenia śmiertelności niemowląt i przedłużenia wieku życia - ten chce nie tylko głodu (o zagrażającym mnożącemu się światu braku żywności piszą najpoważniejsze pisma i książki bogatych krajów Europy), nie tylko wojny i innych przedpotopowych środków regulowania przyrostu naturalnego, ale ten chce też coraz większej męczarni dzieci w przeładowanych szkołach, coraz większego scherlaczenia młodych pokoleń itp. Nie mówiąc o tym, że ilość nie decyduje o jakości, o wartości narodów" (7 II 1960). Zaskakiwać może w tym fragmencie przede wszystkim oficjalny ton i brak odniesień do własnego życia, w tym wypadku bezdzietności. Jest to jednak typowy dla Dąbrowskiej sposób poruszania kwestii nawet bezpośrednio ją dotyczących. Jej wypowiedź to przede wszystkim głos pozbawionego płci i orientacji seksualnej pisarza, który wypowiada się w kolejnej sprawie, powołując na poważne książki i pisma.

Tak jak Dąbrowska nie identyfikowała się z kobietami, a siebie postrzegała raczej jako wielkiego pisarza, a nie pisarkę, tak samo nie czuła solidarności z osobami homoseksualnymi. Choć ta kwestia kilkakrotnie pojawia się w Dziennikach, za każdym razem trudno doszukać się w niej osobistego stosunku, jest to jedynie wypowiedź intelektualisty na dany temat. Dwa lata przed śmiercią zapisze po lekturze biografii Leonarda da Vinci: „Dziwne zawsze interpretacje homoseksualizmu. Autorka wspominając o zajściu z policją obyczajową prześladującą oskarżonych, a m.in. Leonarda o homoseksualizm - pisze: «Czyż można by przypuszczać, że jakieś nieczyste pragnienia ukrywały się za tym głodem piękna, który skierował Leonarda ku młodym ludziom o z lekka niewieścim wdzięku?». Że brutalne i cyniczne wtargnięcie policji w sprawy intymnie osobiste może człowiekiem wstrząsnąć na całe życie, to pewne. Ale dlaczego homoseksualizm nazywać «nieczystym pragnieniem», «brudem» itp. Taka sama miłość jak inne - może być «czysta» lub «nieczysta», zależnie od wzajemności - może być rozpustą lub wielkim szczęściem" (12 VIII 1963). W efekcie zainteresowania lesbianizmem i zapisu doświadczenia homoseksualnego trzeba szukać u Dąbrowskiej w niedopowiedzeniach, sygnalizowanych półsłówkami, zaskakującymi zestawieniami, nagłymi zwierzeniami. Sama Dąbrowska to zresztą przyznała, pisząc o własnym diariuszu: „Dziennik jest przepełniony sprawami ogólnymi i pasją resentymentów. Sama lubię tylko dzienniki i pamiętniki mówiące o życiu prywatnym i osobistym. A ja świadomie pomijam całe moje życie osobiste, zaledwie cień cienia tu i ówdzie przemyka" (6 IX 1956). Można się więc zastanawiać, czy także samej Dąbrowskiej dotyczy uwaga poczyniona przy okazji jakiegoś francuskiego filmu: „Zwykły los homoseksualistów kochających się zawsze w parterach niehomoseksualnych" (13 VIII 1964). Jeszcze ciekawszy do analizy wydaje się opis sióstr Górskich prowadzących w Tatrach kawiarnię „Pod 7 kotami" kończący się słowami: „Breza powiedział, że to żadne «siostry» rodzone czy stryjeczne, tylko «małżeństwo», znane z odwiecznej miłości. Owa druga z tej pary w czasie naszego picia herbaty nie odzywała się, tylko cerowała pończochy. Jest głuchawa" (11 I 1953). Pisarska sugeruje, że za zainteresowaniem intymną relacją tych kobiet stoi Breza, ona powtarza jedynie jego słowa.

Zastanawiającym wątkiem pojawiającym się w Dziennikach jest bez wątpienia antysemicki odruch pisarki, analizowała go Kinga Dunin w Czytając Polskę, kwestię tę podejmowali także Tadeusz Drewnowski i Grażyna Borkowska. Ta ostatnia uznała ten problem za nierozstrzygalny: „Choć jest autorką artykułu Doroczny wstyd potępiającego ekscesy antyżydowskie, retoryka antysemicka wdziera się coraz szerszą falą do Dzienników. Właściwie nie wiadomo, jak pogodzić jedno z drugim: niechęć do wielu Żydów, wymienionych z imienia i nazwiska, rasowe wtręty i opinie - z humanitarną postawą osoby, która brzydzi się antysemityzmem". Borkowska przytacza także list Dąbrowskiej do Stempowskiego, w którym pisarka donosiła o poznaniu Stanisławy Blumenfeldowej: „Dziś piszę pod osobistym wrażeniem że jakbym dłużej była pod opieką pani Blumenfeldowej, z domu Adolf, to stałabym się antysemitką. Ta «rasa» jest rzeczywiście dziwnie agresywna i reklamiarska". Był rok 1938, a małżeństwo Stanisławy i Izydora Blumenfeldów stanowiło elitę Lwowa. Gdy w czasie wojny Dąbrowska ze Stempowskim zatrzymali się tam na dłużej, Maria zakochała się w Stasi. Uczucie nie miało jednak szansy przetrwać, po rozstaniu i powrocie do Warszawy były listy, oczekiwanie, plany spotkania, ale także niepewność i wątpliwości, a przede wszystkim sny: „Drugi sen był jak co noc o Stasi" (25 IV 1941); „Miałam dziś sen o Stasi, po którym zbudziłam się zrozpaczona, przerażona, niepocieszona. Śniło mi się, że jakimś sposobem znalazłam się we Lwowie - i że cały dom Ineczków przyjął mnie wrogo. Wyrzekano z powodu listów do nich pisanych. Stasia brutalnie na mnie nakrzyczała, że ją zawsze męczyłam - ona, która przecież sama zainicjowała naszą przyjaźń, wyciągnęła do mnie rękę i serce. Ineczek wyszedł z domu, chłopcy byli jacyś drwiący. Ale najgorszy był ten brutalny krzyk i wyraz twarzy Stasi" (18 I 1941).

Blumenfeldowa nie przeżyła okupacji, stała się pierwowzorem Marii Ersztynowej z Przygód człowieka myślącego, ostatniej, niedokończonej powieści Dąbrowskiej, która miała być dziełem życia. W Dziennikach pisarka, dowiedziawszy się o śmierci ukochanej, zapisała: „Jestem zupełnie zdruzgotana i ani na chwilę z myśli i z oczu nie schodzi mi jej wdzięczna postać. Tak skończyła się ostatnia miłość mojego życia. [...] O Stachno, śliczna, droga Stachno, ty niezawodne hojne serce..." (21 XII 1942). Jednak ostatni związek w życiu Dąbrowskiej ciągle był przed nią. W czasie wojny zaprzyjaźniła się z pisarskim małżeństwem Anny i Jerzego Kowalskich, i właśnie Kowalska stanie się najważniejszą osobą w ostatnich latach jej życia. To związek trudny, wyniszczający, pełen rozstań, powrotów, wymówek, niepewności i zazdrości. Autorka Nocy i dni zapisze rozpaczliwie: „Głupia Anno - Ty, która krzyczysz, że giniesz z miłości dla mnie - wiedz, że jest na odwrót niż sądzisz". Wystarczała chwila rozstania, by zaczynała tęsknić: „O, smutno, nudno, źle bez Anny...". (6 IX 1943). Początkowo sytuację komplikują partnerzy kobiet, choć wydaje się, że obaj dość gładko przyjęli sytuację. Zresztą Stempowski i Dąbrowska tylko przez pierwsze pięć lat znajomości byli kochankami, potem łączyło ich przede wszystkim przywiązanie. Inaczej z Kowalskimi, którzy w 1946 roku doczekali się pierwszego w życiu potomka, córki Marii, zwanej Tulcią. Gdy dwa lata później Jerzy umiera, Anna na dobre związuje się z Dąbrowską, przeprowadza do Warszawy. Po śmierci Stempowskiego na początku 1952 roku kilkakrotnie będą podejmowały próby wspólnego zamieszkania.

Maria i Anna przeżyły razem ponad 20 lat. Z wiekiem Dąbrowska, coraz więcej chorując i mając problemy z niemocą twórczą, staje się rozgoryczona, drażliwa, niechętna wszystkim i wszystkiemu. Zapisem tego stanu są oczywiście Dzienniki, pełne złośliwych, często megalomańskich, ale również przenikliwych notatek. Dostaje się także Kowalskiej, powodem sporów jest często dziecko: „Na punkcie Tulci Anna jest «niedotykalna». «Nic nie wiesz, nic nie rozumiesz» - odpowiada, gdy ośmielę się zrobić jakąś uwagę". Dąbrowska kurczowo trzymała się młodszej o 14 lat Anny, tylko w niej widząc bodziec do tworzenia, a jednocześnie nie potrafiła z nią żyć: „Z wielkim zmartwieniem widzę, że nie jestem zdolna do życia rodzinnego, do którego tak tęsknię. A właściwie byłabym zdolna, tylko że takie życie musi polegać na podziale pracy, jaki pomiędzy mną i Anną jest niemożliwy. Ja potrzebuję, żeby ktoś mi najbliższy wziął w swoje ręce tzw. «sprawy życiowe», abym miała mój cały czas na pracę. Anna potrzebuje absolutnie tego samego i nikt na świecie nie może wymagać ani nawet pragnąć, żeby się zajmowała czymkolwiek innym jak tylko sobą i swoją pracą. Już zajmowanie się Tulcią czyni ją nieszczęśliwą. Stąd widzę, że nasz projekt zamieszkania razem, jeśliby się zrealizował, przyniesie nam tylko cierpienie, przy najlepszych nawet chęciach i woli. Przy czym Anna więcej ryzykuje, bo żyjąc sama ma większe szanse stworzenia sobie nowego życia osobistego [sic!]. Mogłaby wyjść za mąż, gdyby tylko miała na to chęć, której, niestety, nie ma, tak przynajmniej mówi i śmiertelnie się obraża, gdy jej o tym wspomnę" (11 IV 1954). Ta niezrozumiała wstawka o ułożeniu sobie życia nie jest przypadkowa, w gruncie rzeczy Dąbrowska była zwolenniczką tradycyjnego małżeństwa, którego zasady wolała łamać niż kwestionować. Innym razem zapisała: „Światu trzeba oddać to, co jest świata, a po uiszczeniu tego obola kłaść w tradycyjne formy swoją własną treść, której istoty świat nawet nie podejrzewa" (6 IV 1952). Nie powinno więc też dziwić, że w pewnym momencie doszła do wniosku, że jej klęską jest kres życia pozbawiony mężczyzn: „Całe życie przeżyłam z mężczyznami i to było szczęśliwe życie. Może byłabym dotąd, jak wszyscy mi przepowiadali, radosna, młoda i silna, gdyby tak pozostało. Klęską mojego życia i zdrowia jest, że kończę je w towarzystwie kobiet" (23 XI 1960). Pomimo tego rodzaju zapisków długo czuła się młodo, w 1948 roku, mając prawie 60 lat, pisała: „Dotykam swego ciała, jeszcze tak młodego mimo wieku". Z satysfakcją odnotowywała wszystkie komplementy na temat swojego wyglądu. Sprzeciwiała się jedynie nazywaniu starości czasem spokoju i odpoczynku. W jej przypadku było wręcz przeciwnie, coraz bardziej rozpaczliwie próbowała wygrać z czasem, kilkakrotnie podejmowała próby dokończenia ostatniej powieści. Szczególnie dokuczliwa była samotność: „Anna zapewne równie samotna i nieszczęśliwa jak ja" - zapisze 31 grudnia 1956 roku. Spokój nie nadejdzie nigdy, umiera w 1965 roku, mając 75 lat. Pięć lat później wychodzi niepełna wersja Przygód człowieka myślącego z przedmową Anny Kowalskiej. W chwili ukazania się książki nie żyła już także Kowalska, która zmarła niespełna cztery lata po śmierci partnerki.

Fragment książki Krzysztofa Tomasika Homobiografie. Pisarki i pisarze polscy XIX i XX wieku (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2008)

www.krytykapolityczna.pl

Reklama

Czytaj także

null
Świat

Ukraina przegrywa wojnę na trzech frontach, czwarty nadchodzi. Jak długo tak się jeszcze da

Sytuacja Ukrainy przed trzecią zimą wojny rysuje się znacznie gorzej niż przed pierwszą i drugą. Na porażki w obronie przed napierającą Rosją nakłada się brak zdecydowania Zachodu.

Marek Świerczyński, Polityka Insight
04.11.2024
Reklama