Lada moment opublikowane zostaną najnowsze badania naukowców z Uniwersytetu Jagiellońskiego, którzy przeanalizowali tzw. polską scenę napisową. Ankiecie poddana została kilkudziesięcioosobowa grupa, która opracowuje tłumaczenia dla nielegalnych kopii filmów i – przede wszystkim – seriali pojawiających się w sieci już na moment po oficjalnej premierze. Na ich pracy polegają dziesiątki tysięcy Polaków, którzy nie chcą czekać na inicjatywę rodzimych dystrybutorów. Choćby dlatego według socjologów Kamila Łuczaja i Magdaleny Hoły-Łuczaj, działalność internetowych tłumaczy hobbystów łączy ideowe pokrewieństwo z altruistami odpowiedzialnymi za Wikipedię. To odważna teoria, gdy wspomnimy, że jeszcze niedawno policja interweniowała w sprawie portalu Napisy.org, uznając udostępnianie autorskich przekładów filmów i seriali w Internecie za łamanie prawa. Tym bardziej że w obiegowej opinii członkowie takich społeczności jak Grupa Hatak zarabiają na reklamach.
Pieniądze to tylko jeden z wielu mitów narosłych przez lata wokół dość enigmatycznej inicjatywy, która w tym roku obchodzi swoje dziesięciolecie. Z tej okazji warto wytłumaczyć wreszcie, czym jest Hatak i jak wygląda jego codzienna działalność – w końcu o tłumaczenie tu idzie.
Nie dla sławy, nie dla pieniędzy
Gdy Igloo666 po raz drugi w ostatniej chwili przekłada wywiad, robi się nerwowo. W końcu grupa Hatak dała się wcześniej poznać jako środowisko nieprzepadające za dziennikarzami. Ale nie to jest przyczyną. Okazuje się, że cieszący się dobrą sławą w sieci tłumacz na co dzień pracuje w pomocy drogowej.
Tak jak pozostałych dwudziestu kilku członków grupy Igloo666 musi godzić swoje niecodzienne hobby z życiem zawodowym. Z kolegami łączy go jeszcze motywacja, dzieli – prawie wszystko. – Nasza grupa jest mocno zróżnicowana zarówno pod względem wieku, wykształcenia, jak i miejsca zamieszkania, jednak dla każdego z nas umiejętności językowe są najważniejsze.
Napisy udostępniane przez Igloo666 pobrano już ponad 2 mln razy. Tłumaczył m.in. „Grę o tron” i „Hannibala”. Bywa, że taka popularność robi większe wrażenie niż dyplom ekskluzywnej uczelni. Co jakiś czas trafiają się więc komercyjne propozycje. Zgłaszają się przede wszystkim firmy proponujące dokonanie konkretnego tłumaczenia. Zdarzają się też jednak zwykli widzowie, którzy pytają, ile musieliby zapłacić za napisy do ich ulubionego serialu. – W pierwszym przypadku nie widzę problemu, aby ktoś zarobił sobie na boku – nam to nie wadzi – przyznaje Igloo666. – Natomiast za napisy pieniędzy nie bierzemy i tyle.
Jedyne pieniądze, jakie zarabia Grupa Hatak, pochodzą z reklam zamieszczonych na stronie prowadzonego przez nich portalu Napisy24. Drugi z liderów czy może raczej opiekunów (tworzą plany nadchodzących seriali, koordynują korekty itd.) tej internetowej społeczności – k-rol – zastrzega, że opowieści krążące wokół tych sum są zdecydowanie przesadzone. Wpływy z reklam są przeznaczane na utrzymanie serwisu. – Te koszty są naprawdę spore, bo nasz serwer musi wytrzymać ogromne obciążenie – tłumaczy k-rol, który teraz tłumaczy seriale „Defiance”, „Person of Interest” i „Supernatural”. – Zanim wymieniliśmy sprzęt, napisy do „Gry o tron” dodawaliśmy przez jakieś dwie–trzy godziny. Ludzie tak często odświeżali stronę, że nas blokowali. Liczba internautów oczekujących na premierowy odcinek filmowej adaptacji sagi „Pieśń Lodu i Ognia” sięgała niemal 6 tys.
Zdążyć przed dziewiątą
K-rol pracuje na półtora etatu. Pierwszy wyrabia w firmie handlującej sprzętem militarnym, drugi w domu – przed komputerem. Tłumaczy wieczorami, nie czuje wielkiej presji, więc zdarza się, że swoje odcinki kończy w weekend. – Przestałem się już przejmować mailami z pytaniami czy obraźliwymi uwagami. Przecież ja to robię w wolnym czasie!
Większą dyscypliną wykazuje się Igloo666. Jako zdeklarowany fan George’a R.R. Martina opracowuje kolejne odcinki „Gry o tron”. Sam nazywa tę ekranizację flagowym serialem Grupy Hatak i przyznaje, że czuje na plecach oddech zagorzałych fanów. Dlatego wyjątkowo tłumaczy ze słuchu. Zazwyczaj jego materiałem wyjściowym są oryginalne napisy, udostępniane przez strony takie jak Addic7ed.com, jednak w tym przypadku nie może pozwolić sobie na zwłokę. – Odcinki pojawiają się o czwartej rano naszego czasu, więc wstaję o tej godzinie i muszę się spieszyć, bo na dziewiątą lecę do pracy i potem nie ma mnie w domu przez kilkanaście godzin – mówi Igloo666.
Pomimo takiego rygoru chętnych do tłumaczenia „Gry o tron” nie brakowało. Ostatecznie nad serialem pracują dwie osoby – każda opracowuje połówkę, a później całość jest sprawdzana przez osobę z zewnątrz – korektora. Zasadą jest też niezrywanie sezonów seriali: jak się zaczęło tłumaczyć, trzeba ciągnąć do końca. Ta reguła bywa męcząca, bo przykuwa tłumacza do serialu, który wydawał się ekscytujący, a po dwóch odcinkach zabija nudą.
Domek z kart się wali
Kryteria, jakimi kieruje się Grupa Hatak przy wyborze seriali, są różne. Najważniejszym są własne upodobania członków. Dlatego też k-rol najwięcej czasu spędza, pracując przy produkcjach science fiction. Bywa i tak, że napisy powstają do produkcji, za którą silnie lobbuje grupka internautów. Wreszcie nie bez znaczenia jest popularność tytułu. Choć Hatak nie jest komercyjną inicjatywą, często sięga po najmodniejsze amerykańskie seriale. Nie inaczej było w przypadku „House of Cards” – historii opowiadającej o kulisach brudnej polityki na najwyższym szczeblu.
Ta jednak napsuła internetowym tłumaczom sporo krwi. Bynajmniej nie dlatego, że brylujący w Kongresie bohater serialu, grany przez Kevina Spacey, posługuje się językiem niedostępnym zwykłym śmiertelnikom. Główny problem polegał na tym, że wszystkie odcinki pierwszego sezonu pojawiły się jednocześnie, bo wyprodukował je nie zwykły kanał telewizji, tylko platforma Netflix. – 13 odcinków trafiło do sieci jednego dnia, a wśród internautów od razu pojawiła się postawa roszczeniowa: przetłumaczcie to jak najszybciej! – wspomina Igloo666. Wbrew zwyczajowi, za napisy do „House of Cards” zabrały się aż cztery osoby. Szybko się przekonały, że nie będzie łatwo. – Każdy odcinek to 50 minut pokrętnej politycznej nowomowy, którą bardzo trudno przełożyć – wyjaśnia jeden z liderów grupy. A ciśnienie rosło. Internauci każdym możliwym kanałem dopominali się o dalsze losy przygód kongresmena Underwooda. Ostatecznie 13 odcinków udało się przetłumaczyć w 8 tygodni. Obecnie pracuje nad napisami do „Hemlock Grove” – horroru z wilkołakiem w tle, także ze stajni Netflixa.
Z badań przeprowadzonych przez Magdalenę Hołę-Łuczaj i Kamila Łuczaja wynika, że dla reprezentantów sceny napisowej motywacje związane z własnymi zainteresowaniami są ważniejsze niż te zorientowane na innych. Mimo to reakcje odbiorców nie pozostają dla tłumaczy bez znaczenia. Igloo666 przyznaje, że największą satysfakcję dają mu komentujący, którzy uznają jego napisy za lepsze od tych tworzonych przez zawodowców. Niestety, takich cenzurek jest stosunkowo mało, więc ostatecznie samemu trzeba wykrzesać z siebie ten zapał. Niektórym zaczyna już go brakować – k-rol mówi wprost, że napisy tłumaczy już głównie z przyzwyczajenia.
Obieg przymknięty
Członkowie grupy Hatak spotykają się rzadko. Do tej pory zorganizowali tylko trzy ogólnopolskie zloty. W tym roku planują kolejny. – 10 lat to przecież bardzo fajny jubileusz! – mówi Igloo666. – Tym bardziej że w tym czasie napotkaliśmy parę przeszkód, a dalej pchamy ten wózek. Największa z nich to zamieszanie wokół strony Napisy.org, udostępniającej napisy do filmów i seriali. Policja zatrzymała wówczas administratora strony i kilka osób związanych z serwisem. Ostatecznie sprawę umorzono, a jedyną karą były skonfiskowane komputery. Zarzuty postawione przez prokuraturę dotyczyły nie samego opracowywania utworów, lecz rozporządzania nimi w sieci. Po trzech latach postępowanie umorzono, gdy okazało się, że nie można przypisać konkretnego autora do konkretnych napisów. Zarzutów nie postawiono również administratorom, gdyż – jak podawała katowicka „Gazeta Wyborcza” – jeden z biegłych sądowych uznał, że tłumaczenie robione ze słuchu nie narusza prawa autorskiego.
Do tamtej interwencji doszło z inicjatywy firmy Gutek Film, która protestowała przeciwko nielegalnemu udostępnianiu napisów do produkcji ze swojego katalogu. – Wrzucałem już wówczas swoje tłumaczenia do sieci i było trochę strachu – wspomina k-rol. – Wydaje mi się, że oni chcieli przede wszystkim trochę nas wszystkich postraszyć. Na szczęście nikt na tym za bardzo nie ucierpiał.
Tłumacze z Hataku są zgodni, że na takim działaniu najwięcej mógł stracić dystrybutor. Cała sprawa bardzo szybko została nagłośniona w Internecie, a sieć to nie byle jaka siła. Z badań przeprowadzonych przez zespół dr. Mirosława Filiciaka wynika zresztą, że osoby uczestniczące w nieformalnych obiegach treści są zarazem tymi, które najczęściej sięgają po odpłatne produkty kultury. Może więc nie warto toczyć wojny z grupką zapaleńców działających w zasadzie pro publico bono? Z takiego założenia wyszedł ostatecznie Roman Gutek, który w oficjalnym oświadczeniu napisał, że nie planuje już akcji wymierzonych przeciwko światkowi napisowemu. Tłumacze przyznają, że od tego czasu nie słyszeli o podobnych problemach. Na wszelki wypadek na swojej stronie Napisy24 wprowadzili jednak obowiązek rejestracji.
Wyszukiwarka i wyobraźnia
Scenę napisową ukształtowała otwartość sieci. Tłumacze nie wykorzystują jej jedynie jako platformy do pobierania i publikacji treści – bez Internetu nie sposób wyobrazić sobie grupy amatorów tłumaczących ze swadą genialne diagnozy doktora House’a, polityczne szachy kongresmena Underwooda czy społeczny kontekst codziennych rytuałów Don Drapera (serial „Mad Men”).
Bardzo niewiele seriali da się przetłumaczyć bez pomocy internetowej wyszukiwarki. W poszukiwaniu wyjątków k-rol cofnął się aż do popularnych „Zagubionych”, którzy operowali na tyle prostym językiem, że do przekładu wystarczał tradycyjny słownik. Inaczej jest w przypadku amerykańskiej produkcji „Supernatural”, nad którą właśnie pracuje. – Pojawiają się tam takie gry słowne i odwołania do amerykańskiej kultury, że wyszukiwarka staje się moim podstawowym narzędziem – mówi tłumacz. – W ostatnim odcinku znalazło się nawet nawiązanie do reklamy Calgonu z lat 70.
Co ciekawe, dobierając seriale, członkowie grupy rzadko kierują się swoim wykształceniem. AnDyX i Aith, którym wielu polskich internautów zawdzięcza napisy do „Doktora House’a”, studiowali ekonomię i zarządzanie. Specjalizujący się w militariach k-rol najczęściej sięga po produkcje science fiction, choć czasami służy specjalistyczną wiedzą jako korektor.
Niesprawiedliwością byłoby jednak ograniczanie działalności Grupy Hatak do sprawnego posługiwania się wyszukiwarką. Tłumaczenie wymaga również wyobraźni. Zwłaszcza gdy pracuje się nad serialami fantastycznymi, które zmuszają do żonglowania neologizmami i twórczego przekładania nazw własnych. Igloo666, choć wie, że w sieci niecierpliwią się internauci, a za kilka godzin musi stawić się w pracy, dopieszcza swoje tłumaczenie „Gry o tron”. Do tego stopnia, że przerabia piosenki tak, aby liczba sylab w każdej linijce odpowiadała oryginałowi – twierdzi, że wówczas zachowuje się melodię oryginału. Mimo cotygodniowej pobudki w środku nocy nie odlicza dni do końca sezonu: – Z punktu widzenia fana tego serialu żałuję, że zaraz się skończy. Z drugiej strony pojawia się myśl, że wreszcie w poniedziałek będę mógł się wyspać. Chociaż to też nie potrwa długo. Tak to już jest: odchodzi jeden serial, pojawia się następny. Coś się kończy, coś się zaczyna.