Kiedyś kanon muzyczny mógł zmienić jeden wpływowy krytyk. Jak w 1975 r., gdy Lou Reed wydał bardzo hałaśliwą płytę – ciąg gitarowych sprzężeń, zakłóceń i szumów. Zatytułowana „Metal Machine Music”, trafiła na rynek z etykietką albumu, którego nie da się znieść – a prasa ubolewała nad losem słynnego dźwiękowca Boba Ludwiga, sugerując, że musiał być jedyną osobą, która, z racji wykonywanego zawodu, dosłuchała do końca. Dopiero Lester Bangs, kontrowersyjny, ale poczytny dziennikarz, z lekką ironią, ale też i podziwem napisał, że to „najlepszy album w historii ludzkich bębenków słuchowych”. Nie zaczęła się po tym szczególnie dobrze sprzedawać, ale Bangs zagwarantował jej miejsce w alternatywnym kanonie.
Na Zachodzie regularnie pojawiały się duże prasowe zestawienia najważniejszych płyt – jedno z najgłośniejszych tego typu przedsięwzięć to pięćsetka ułożona 9 lat temu przez jurorskie grono, starannie wybrane przez amerykański magazyn „Rolling Stone”.
U nas kanon tworzyło przez lata publiczne radio. I jeśli bilety na koncert Dead Can Dance sprzedawały się szybciej niż na niedawny występ Madonny, trzeba to zaliczyć w poczet efektów polityki repertuarowej radiowej Trójki z lat 80. Podobnie jak to, że w Polsce do ścisłego kanonu rocka zaliczamy słabo pamiętaną na świecie grupę Budgie.
Hierarchię klasyków polskiej muzyki pop, budowaną z kolei przez top wszech czasów Trójki – w którym ostatnio na pierwszych miejscach mieliśmy Republikę, Niemena i Dżem – grupa dwanaściorga młodych polskich krytyków, skupionych wokół serwisu Screenagers.pl, zamieniła na nieco inną: Andrzej Zaucha, Anna Jurksztowicz, Skaldowie. Brzmi odświeżająco, ale czy przy okazji nie pachnie skandalem?
Piosenki bez mitologii
Opublikowaną w całości na początku czerwca listę komentowano przez ostatnie miesiące wielokrotnie. Piotr Bratkowski na łamach „Newsweeka” nazwał ją „buntem młodych mieszczan”. Pisał, że ekipa Screenagers odarła kanon polskiej piosenki z tego, co najbardziej cenił, niemal zupełnie ignorując dorobek rockowych lat 80., które komentowały polską rzeczywistość. Choćby Brygady Kryzys. Narzeka na ślady „kiczu festiwali opolskich” i „dyskotekowego zblazowania”, zauważa za to brak na liście Jacka Kaczmarskiego.
Ekipa Screenagers zasłania się klarowną metodą i założeniami, a nie chęcią zrobienia zamieszania. – Impulsem była chęć spojrzenia na całe dziedzictwo polskiej piosenki tak jak dotąd nikt tego nie zrobił, czyli pokazując ewolucję tej formy artystycznej na przestrzeni kilku dekad – komentuje Kuba Ambrożewski, redaktor naczelny serwisu. – Chcieliśmy, żeby piosenki obroniły się same – bez mitologii ciągnącej się za nimi, ale też bez krępującej otoczki kulturowej czy politycznej im towarzyszącej.
Mówiąc inaczej: twórcy zestawienia dokonali dekontekstualizacji. Nie chcieli wynosić na sztandary Kombi czy Papa Dance – po prostu w toku prac wyszło im, że wiele piosenek tych wykonawców mieści się na ostatecznej liście liczącej 200 pozycji. – Stanęliśmy przed wyborem: polityczna poprawność i marginalizowanie tej kłopotliwej, wstydliwej części historii polskiego popu czy uczciwość względem siebie i czytelników – dodaje Ambrożewski.
Tych kilkadziesiąt tysięcy osób, które obejrzały zestawienie, to czytelnik trochę inny niż dotąd. Wychowany w etosie nowych mediów muzycznych – głównie internetowych. Papierowe tytuły padają od lat 90. na skutek kłopotów na rynku reklamowym, ale też niemożności nadążenia za bardzo wyspecjalizowanym gustem słuchaczy. W muzyce kurczy się mainstream, a żeby opowiedzieć o całej masie nowych, prężnych, ale niszowych gatunków, potrzeba tylu specjalistów, ilu nawet „Rolling Stone” nie wyżywi. Koniec lat 90. był więc okresem powstawania półamatorskiej, ale stopniowo krzepnącej finansowo prasy internetowej – od amerykańskiego Pitchfork Media, przez brytyjski Drowned In Sound, po polskie serwisy – Porcys i Screenagers. Oba ostatnie, wzorem Pitchforka, słyną z tworzenia ambitnych, potężnych zestawień płyt poszczególnych lat, dekad, gatunków. Proces układania tego z polskimi piosenkami wszech czasów trwał prawie dwa lata.
Takie wielkie porządkowanie ułatwia życie odbiorcy, który ma stały dostęp do niemal całej nagranej kiedykolwiek muzyki – nie tak jak w latach 80., do paru licencyjnych płyt i kilku audycji w radiu. Poza tym, choć grono osób zainteresowanych dyskusją na temat muzycznego kanonu nie jest oszałamiająco wielkie, to jest aktywne i skupione właśnie wokół internetowego dziennikarstwa.
Kabaret nie, Zaucha tak
Ostatnich kilkanaście lat uwolniło nie tylko polską muzykę z wielu obciążeń historycznych. Świetną ilustracją jest disco – gatunek rehabilitowany na fali poszukiwań gwiazd dzisiejszej sceny tanecznej. Albo country – krytyce muzycznej kojarzące się bardzo dobrze, zarówno dzięki późnym płytom Johnny’ego Casha, jak i współczesnym Bonniego „Prince’a” Billy’ego. Folk doczekał się eksplozji w postaci nowej sceny z Joanną Newsom i Devendrą Banhartem na czele, a jego klasyka znów jest żywa. Hip-hop okrzepł jako gatunek z historią, klasyką, awangardą i zestawem wielkich mistrzów.
Co do przebojów, nowa krytyka – ta z Internetu – dość konsekwentnie stara się doceniać chwytliwe melodie i coraz częściej potrafi przejść do porządku dziennego nad słabszym tekstem. Nowa generacja, bardziej niż poprzednie osłuchana z muzyką anglojęzyczną i bardziej przyzwyczajona do abstrakcyjnych form muzyki rozrywkowej (elektronika, ambient), łatwo przechodzi do porządku dziennego nad brakiem tego, co uchodziło przez lata w polskiej piosence za świętość, czyli tekstu mającego walory literackie. Może więc dlatego piosenki wszech czasów według Screenagers są takie bezideowe?
Ambrożewski od takiego uogólnienia się dystansuje. – Trudno mi sobie wyobrazić piosenkę Wojciecha Młynarskiego czy nawet Marka Grechuty, a już zwłaszcza „Filandię” Świetlików i Lindy, z „jakimkolwiek” tekstem – odpowiada na zarzuty. – Nasze zestawienie wyraźnie sugeruje jednak, że zdecydowanie częściej zła muzyka popsuje dobry tekst niż odwrotnie.
To już pewną zmianę wprowadza – szczególnie w kraju, gdzie standardy piosenkowe tworzył nie spontaniczny folk ani młodzieżowy rock, tylko literacki telewizyjny Kabaret Starszych Panów. A potem jarocińska scena punkowa, zbuntowana przeciwko zastanemu światu. Zdaniem Ambrożewskiego, ważne jest to, by polską szkołę tekściarstwa poszerzyć – nie patrzeć na nią tylko przez pryzmat Piwnicy pod Baranami, ale też włączać wątki hiphopowe. – Definicja piosenki w rozumieniu Screenagers wyklucza wariant: muzyka jako tło dla poezji – dodaje.
To też zmiana w kanonie. Tak zwana piosenka poetycka jako forma ucieczki w coś, co kojarzy się bardziej z literaturą niż z muzyką, była typowo polskim fenomenem. I – wygląda na to – skończyła się w latach 90., a ostatecznie skompromitowała tonem liryków znanego z Piwnicy pod Baranami Zbigniewa Książka, pisanych dla Piotra Rubika. W zestawieniu Screenagers Książek notuje zresztą jedno wielkie i trudne do podważenia zwycięstwo – w końcu to on napisał słowa do umieszczonej na pierwszym miejscu piosenki Andrzeja Zauchy!
Kanon 24h
Jakie więc są światowe najlepsze płyty wszech czasów? Nic prostszego. Na pierwszym miejscu „OK Computer” grupy Radiohead, tuż za nią „The Dark Side of the Moon” Pink Floyd, potem dwukrotnie The Beatles („Abbey Road” i „Revolver”), wreszcie The Velvet Underground ze słynnym bananem Warhola.
Głosy z całego świata trudno podważyć – najlepsze z płyt zebrały po 20 tys. ocen i więcej, internauci napisali też prawie 2 tys. recenzji ulubionego albumu Radiohead. Pierwsza płyta jazzowa – „Kind of Blue” Milesa Davisa na miejscu 9. Najwyżej notowany polski album – „Astigmatic” Krzysztofa Komedy na miejscu 273. Niewiele dalej, na 315 miejscu, „III Symfonia” Henryka Mikołaja Góreckiego.
To dobry rezultat – w końcu w bazie jest 2,3 mln płyt. Polacy są zresztą aktywnymi uczestnikami tej dyskusji na temat muzycznego kanonu. Gdzie? W serwisie Rate Your Music (ang. „Oceń swoją muzykę”).
Serwis, w tej chwili już międzynarodowy, założony został w Atlancie przez fana muzyki Hosseina Sharifi, dziś 33-latka. Istnieje od 2000 r. – to dobra graniczna data, bo mniej więcej wtedy pomysł dzielenia się muzyką przez Internet rozwijał się wybuchowo, fani zaczęli mieć dostęp do całej muzyki. W Rate Your Music można ją obejrzeć, uporządkowaną w rankingi – od lat 50., dekada po dekadzie, rok po roku, a także po wykonawcy, tytule, wytwórni czy gatunku.
Poza tworzeniem hierarchii, które odbywa się na bieżąco, gdy 370 tys. stałych użytkowników przyznaje punktowe oceny słuchanym przez siebie płytom, serwis jest też niezłym źródłem informacji na temat rynku płytowego – te uzupełniają, niczym w Wikipedii, sami użytkownicy. Potem to, co wpisali, przechodzi jeszcze weryfikację moderatorów.
Jeśli prasa papierowa była pierwszym etapem tworzenia hierarchii, a internetowa – drugim, to serwisy w rodzaju RYM – czy jego konkurencji Discogs.com (a w sferze filmu na przykład serwisu imdb.com) – demokratyzują budowę hierarchii do końca. – Tradycyjne media zawsze będą miały wpływ na odbiór muzyki – uważa Hossein. – Wyróżniający się ludzie, tacy, którzy potrafią odkrywać ciekawą muzykę i zajmująco o niej opowiadać, pociągają za sobą innych. I to widać w serwisie Pitchfork czy magazynie „Rolling Stone”.
Sam czyta prasę papierową i internetową. Po co w takim razie powstał Rate Your Music? – Tradycyjna konkurencja nie przebije łatwości wyszukiwania ciekawej muzyki z jakiegoś nowego gatunku, jaką dają rankingi RYM – odpowiada Hossein.
Porównajmy zatem prasowy i internetowy kanon muzycznej rozrywki. W porównaniu z listą „Rolling Stone’a” w pierwszej setce rankingu RYM brakuje Elvisa Presleya, Michaela Jacksona, Jamesa Browna, Bruce’a Springsteena, Boba Marleya i grupy U2. Na liście amerykańskiego magazynu, stworzonej w 2003 r., nie ma za to My Bloody Valentine, brak Joy Division (na RYM w setce są aż dwie), Leonarda Cohena i Toma Waitsa. Grup Pixies, Can i Godspeed You! Black Emperor też brakuje. „The Joshua Tree” U2 w Rate Your Music jest na 704 miejscu listy płyt wszech czasów, w „Rolling Stone” – na 27 Sting i The Police pojawiają się w zestawieniu prasowym, RYM ich marginalizuje. Głosami swoich użytkowników oczywiście.
Internetowy serwis prezentuje nie tyle bardziej populistyczną, ile właśnie bardziej radykalną, skoncentrowaną na ambitnej muzyce gitarowej wizję kanonu. I podobnie jak zestawienie Screenagers mocno odziera odbiór z kontekstu. To dlatego „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” The Beatles, numer jeden „Rolling Stone’a”, przegrywa tu z innymi albumami Beatlesów – może nie tak monumentalnymi z punktu widzenia historii kultury popularnej, ale istotnymi pod względem czysto muzycznym.
Podstawowa różnica jest jednak inna. Po pięciuset pozycjach lista „Rolling Stone’a” się kończy, a na RYM możemy czytać dalej – prawie w nieskończoność.
Ambrożewski jest zdania, że głosy internautów pojawiające się w zestawieniach typu RYM czy Discogs mają pozytywny wpływ na prasę muzyczną, rynek płytowy (dzięki nim pojawiają się wznowienia starych wydawnictw). – Internet w osobach pracowitych użytkowników robi to, czego zwykle nie chce się zrobić osiadłym na laurach mainstreamowym dziennikarzom – drążyć w poszukiwaniu nowego, zadawać pytania, dekonstruować historię i składać ją na nowo – dodaje Ambrożewski. Zespół jego serwisu na razie regeneruje siły, ale – choć nie opadły jeszcze emocje wokół piosenkowego topu wszech czasów – już powoli szykuje się do podsumowania najlepszych polskich albumów. Dyskusja na temat kanonu dawno nie była tak gorąca.
Płyty wszech czasów wg RYM
(rateyourmusic.com, stan na koniec sierpnia 2012)
1. Radiohead „OK Computer” (1997)
2. Pink Floyd „The Dark Side of the Moon” (1973)
3. The Beatles „Revolver” (1966)
4. The Beatles „Abbey Road” (1969)
5. The Velvet Underground „The Velvet Underground&Nico” (1967)
6. Pink Floyd „Wish You Were Here” (1975)
7. The Beatles „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” (1967)
8. Bob Dylan „Highway 61 Revisited” (1965)
9. Miles Davis „Kind of Blue” (1959)
10. King Crimson „In the Court of the Crimson King” (1969)
Najlepsze polskie płyty wg polskich słuchaczy na RYM
(rateyourmusic.com, stan na koniec sierpnia 2012)
1. Krzysztof Komeda „Astigmatic” (1966)
2. Ewa Demarczyk „Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego” (1967)
3. Marek Grechuta „Korowód” (1971)
4. Lenny Valentino „Uwaga! Jedzie tramwaj” (2001)
5. Czesław Niemen „Enigmatic” (1969)
6. Kult „Spokojnie” (1988)
7. Breakout „Blues” (1971)
8. Armia „Legenda” (1991)
9. Klaus Mitffoch „Klaus Mitffoch” (1985)
10. Maanam „Maanam” (1980)
Polskie piosenki wszech czasów wg Screenagers
(czerwiec 2012)
1. Andrzej Zaucha „Byłaś serca biciem” (1988)
2. Anna Jurksztowicz „Stan pogody” (1986)
3. Skaldowie „Cała jesteś w skowronkach” (1968)
4. Krystyna Prońko „Król pozorów”(1983)
5. T.Love „Warszawa” (1990)
6. Krystyna Prońko „Deszcz w Cisnej” (1977)
7. Papa Dance „Maxi singiel” (1986)
8. Kobiety „Marcello” (2000)
9. Zdzisława Sośnicka „Pożegnanie z bajką” (1983)
10. Skaldowie „Prześliczna wiolonczelistka” (1969)
Polski Top Wszech Czasów radiowej Trójki
(kwiecień 2012)
1. Republika „Biała flaga” (1982)
2. Czesław Niemen „Dziwny jest ten świat” (1967)
3. Dżem „List do M.” (1991)
4. Sztywny Pal Azji „Wieża radości, wieża samotności” (1987)
5. Obywatel G.C. „Nie pytaj o Polskę” (1988)
6. Marek Grechuta „Dni, których nie znamy” (1971)
7. TSA „51” (1982)
8. Kult „Arahja” 1988)
9. Grzegorz Turnau „Bracka” (1995)
10. Perfect „Autobiografia” (1982)