Na początku trzeba jasno powiedzieć, że nieczęsto zdarza się polskim autorom tak dobrze utrafić w aktualny nurt, zajmujący światową literaturę, jak to udało się w przypadku urodzonego w 1974 roku w Tarnowie Jacka Dukaja.
Jednym z najpopularniejszych obecnie tematów literatury science-fiction jest bowiem posthumanizm. Ten nurt filozoficzno-literacki próbuje analizować, jakimi odnogami może pójść ewolucja naszego gatunku, kiedy już przekroczy tzw. „punkt zmiany” (genetycznej, technologicznej itp.). Czyli – ujmując to obrazowo – nasz umysł oderwie się od starych ograniczeń materii i ciała. Czy ludzkość zostanie zdominowana przez inteligentne maszyny? Jak nasz sposób życia i myślenia zmieni się pod wpływem bioinżynierii i skoku technologicznego? I wreszcie pytanie podstawowe - kiedy owa transhumanistyczna zmiana już się dokona - jaki człowiek zastąpi dzisiejszego człowieka? W kulturze ów punkt przełomu ukazywany jest chętnie od dawna – przypomnijmy chociażby sławne sceny z czarnym obeliskiem z „2001 Odysei Kosmicznej” Stanley’a Kubicka.
Spośród pisarzy SF, podejmujących tę tematykę, najbardziej znani są Greg Egan i Dan Simmons. Rozwijają oni w książkach m.in. futurologiczne spekulacje Raymonda Kurzweila, głównego ideologa posthumanizmu. Temat ten inspiruje jednak nie tylko autorów science fiction. W głośnych „Cząstkach elementarnych” czy „Możliwościach wyspy” Michel Houellebecq również bada zagadnienie egzystencjalnej pułapki współczesności i przyszłości. Pisze o zagubieniu człowieka w epoce nadmiaru informacji i na nieznanych lądach nowych technologii.
Czytane w tej perspektywie teksty z najnowszego tomu opowiadań „Król Bólu” przekonują, że Dukajowi już jako 21-latkowi - kiedy pisał „Szkołę”, opowiadanie w zbiorze najstarsze - tematy przekraczania granic człowieczeństwa i ostatecznych barier cywilizacyjnych nie były obce.
Piłsudski i zombie
Dziś najbardziej znany medialnie jest oczywiście „narodowo-historyczny” nurt twórczości Dukaja, z którego pochodzą obsypane nagrodami „Lód” (alternatywna wizja dziejów Polski pod rosyjskim zaborem, w której nasz kraj wyrasta na potęgę gospodarczą) i „Wroniec” (przetworzone na baśń wspomnienia ze stanu wojennego). W opisywanym zbiorze nurt ten reprezentują „Piołunnik” i „Crux”. Pierwsza nowela to opowieść o Polsce, w której z grobów powstają zmarli, a wokół zaczynają ożywać polskie narodowe mity. Na Wawel zostaje wysłany oficer milicji z misją… zabicia zombie Piłsudskiego. Druga to groteskowy tekst o Rzeczpospolitej, w której dzięki nanotechnologii znikły bieda i niedostatek, pojawiły się za to nowe obszary wykluczenia. Wynagrodzeniem za pracę w świecie dobrobytu jest bowiem sama możliwość pracowania. Kto nie pracuje, ten je, ale nie ma możliwości stanowienia o sobie.
Moim zdaniem jednak najważniejsze w „Królu Bólu” są opowiadania które odbiegają od lubianej przez media historycznej stylistyki i utrzymane są w estetyce science fiction, z którą autor kojarzony był od początku. Przede wszystkim te najnowsze: „Oko potwora” i „Linia oporu”.
Pojedynek z Lemem
Unikając wielu literackich pułapek, z jednej na pewno Jacek Dukaj nie ucieknie tak łatwo: od porównań ze Stanisławem Lemem. Autor zresztą postanowił zmierzyć się z tym „problemem” bezpośrednio. „Oko potwora” to opowiadanie, w którym świadomie odwołuje się do lemowskiej estetyki topornych międzyplanetarnych krążowników. Tekst opowiada o zakłóconym rejsie załogi ważącego ponad 100 tys. ton frachtowca klasy Pompeje, przemierzającego Układ Słoneczny. Przyczyną zakłócenia rejsu jest natrafienie na ślad tajemniczego Astromancera. Czytelnik science fiction szybko rozpozna w jego opisie odpowiednik Technologicznej Osobliwości (czyli metafory wszechwiedzącej istoty boskiej, stworzonej w oparciu o technikę). Do tej pory literackie wizje związanego z nią nieograniczonego postępu i powszechnego dobrostanu, witane były przez posthumanistów z entuzjazmem. W „Oku potwora” Dukaj zadaje pytanie o zasadność i konsekwencje takiego niepowstrzymanego rozwoju, trwającego miliardy lat. Jaki jest kres cywilizacji, dla której nie przewiduje się żadnego kresu?
Podobne pytania stawia„Linia oporu”. Tu ludzkość przekroczyła już punkt pojawienia się Osobliwości, po którym rozpadają się światy. Jest więc świat tych, którzy są przystosowani do życia w nowych warunkach i akceptują zmiany. Oraz ludzi „skamieniałych” po stronie technologicznego nieprzystosowania. Odwrotnie jednak niż u innych pisarzy SF, ów punkt zmiany przydarza się bohaterom niejako przy okazji. Nie ma żadnej „katastrofy”, przed którą ludzie żyli w starej, a po niej żyją już w nowej rzeczywistości.
Żyjemy w cyberpunku
Czytając opowiadania takiej jak „Linia oporu” trudno nie odnosić ich do własnego, codziennego życia. Bo przecież sami obudziliśmy się rano dzwonkiem z komórki, zaparzyliśmy kawę w ekspresie ciśnieniowym (wyposażonym we własne układy scalone). Załadowaliśmy najnowszą prasę w naszym iPhonie albo iPadzie, założyliśmy szkła kontaktowe, do śniadania poczytaliśmy w sieci wieści z Nowego Jorku i Pekinu. A potem poszliśmy do pracy w korporacji. Czyżby więc sami, nie zauważając tego nawet, żyjemy w świecie opisywanym 20 lat temu przez prekursorów cyberpunku?
Opowiadanie „Linia oporu” zmusza nas do postawienia sobie takich właśnie pytań. Opowiada historię kreatywa Pawła Kostrzewy, który jest przyszłościowym odpowiednikiem dzisiejszego trendsettera (osoby lansującej nowe mody). Poznajemy go, kiedy przeżywa załamanie duchowe – w świecie dobrobytu, gdzie niezbędne minimum stało się dostępne dla każdego, największym luksusem jest znalezienie sensu życia. Tylko jak go znaleźć, kiedy wszystko wokół podlega kreacji? Jednak ten ból świata to u Dukaja jedynie punkt wyjścia i kolejna bariera, którą ludzkość będzie musiała przekroczyć.
Można powiedzieć, że „Linia oporu” podejmuje polemikę z pesymizmem socjologów współczesności, np. Zygmunta Baumana. Zamiast jednak biadać nad brakiem stałości we współczesnym świecie, Dukaj proponuje uczynić z tej nieustającej zmiany wartość transcendentną. Życie - pisze Dukaj - to gra, w której nagrodą jest sama możliwość gry. Nie ma końca, ostatniego etapu, największego przeciwnika do pokonania, po którym pokazuje się napis game over. Ostatecznym wyzwaniem będzie kreowanie własnych egzystencjalnych sensów.
Pozostanie ono nawet po przekroczeniu ostatniej linii oporu, na której w poszczególnych czasach kształtuje się definicja człowieczeństwa.
Tak rodzą się bogowie
Tom opowiadań „Król Bólu” pokazuje, jak bardzo niesprawiedliwe dla autora jest to, że jego twórczość trafia do głównego nurtu medialnego tylko, gdy krytycy natrafiają w niej na słowa-klucze „Polska”, „Rosja”, „historia”, „stan wojenny”. Można bowiem znaleźć głęboki wymiar duchowy, który nadaje ton tej prozie.
Nieprzypadkowo wnikliwi czytelnicy Dukaja poszukują źródeł jego filozoficznych inspiracji u Nietzschego i Schopenhauera. Większość bohaterów Dukaja przeżywa bowiem wyraźne przebudzenie się do woli mocy i odkrycie w sobie głodu kształtowania rzeczywistości (Nietzsche). Światy tworzone w tych książkach poddane są dominacji ducha i charakteru (Schopenhauer). Tylko, że u Dukaja to nie nieczuły świat dominuje nad zagubioną jednostką, ale jednostka ma realną możliwość ugniatania kształtów świata. Pesymizm Schopenhauera zastępuje przeznaczenie bohaterów do wielkości, pozamoralne fatum władzy. Najważniejsze teksty Dukaja to Bildungsroman - powieść o dojrzewaniu się bogów.
Na najgłębszym, ponadfabularnym poziomie, utwory te wykazują mocną zbieżność z krytykowanym przez Nietzschego chrześcijaństwem. Akcentują podmiotowość człowieka, duch ma w nich zawsze prymat nad światem. Na szczęście – do kościelnej ortodoksji tekstom tym daleko.
Humanistyczne gry
Trzeba też wspomnieć o legendarnej już, obsesyjnej wręcz u Dukaja dbałości o spójność treści książki z jej wykonaniem, pisarskim rzemiosłem. W „Lodzie”, stylizowanym na wielką powieść XIX-wieczną, znajdziemy fragmenty przywodzące na myśli monumentalną epikę Tołstoja, niuanse psychologiczne Dostojewskiego czy obyczajowość Gogola.
Na potrzeby głośnej powieści „Inne pieśni” wykreował autor „nową grekę”, wymyślając nowy język dla potrzeb świata przyszłości. „Wroniec” to klasyczna bajka, pisana prostą frazą, po bajkowemu oniryczna. Czytając pierwsze akapity „Oka potwora”, gdzie na starodawnych „astrolotach” nosi się włóczkowe czapki, pali papierosy i popija się samogon z Księżyca, ma się wrażenie, że czyta się jakiś zaginiony tekst Lema sprzed lat.
Jest w tej literackiej zabawie i ogrywaniu różnych konwencji dużo z postmodernizmu w jego najbardziej zewnętrznym przejawie. To „gra” z literaturą na najprostszym poziomie gagów i pastiszów. Jednocześnie mamy do czynienia z prozą bardzo niepostmodernistyczną, przynależną raczej do nowego porządku literackiego. Dukaj wprawdzie wciąż stwierdza, że świat to teatr. Ale zarazem buntuje się przeciw tej diagnozie, próbuje na powrót wskrzesić tradycje fikcji, która starała się mówić istotne rzeczy o życiu i o świecie. Wygląda na to, że jak do tej pory ta sztuka doskonale mu się udaje.
***
Michał Cetnarowski - rocznik 1980, redaktor, tłumacz, publicysta, zajmujący się literaturą i szeroko rozumianą popkulturą. Jako redaktor współpracuje z Wydawnictwem Literackim, Otwartym, Naszą Księgarnią, Powergraphem. Prowadzi dział z prozą polską w polskiej edycji magazynu „Fantasy & Science Fiction”. Autor zbioru opowiadań Labirynty (2009).