Krew i atrament
Recenzja książki: Jarosław Marek Rymkiewicz, "Kinderszenen"
Książka Jarosława Marka Rymkiewicza jest odłamkiem autobiografii i szkicem o Powstaniu Warszawskim – a właściwie o masakrze z 13 sierpnia 1944 r., która zdarzyła się na Kilińskiego 1 – i ułożoną z owych odłamków opowieścią o losie. Najsilniejsze wrażenie wywierają autobiograficzne sceny z pokoju dziecinnego. Kojarzą się z twórczością Schumanna, ale na próżno szukać w nich słodyczy, jaka panuje w miniaturach niemieckiego kompozytora. Kącik polskiego dziecka z rocznika 1935 był pełen krwi i grozy. Miniatury Rymkiewicza mogłyby nosić tytuł „Ucieczka z bombardowanej Warszawy” lub „Łapanka”, ale znajdziemy tu także miniaturę o zdychających kotach, dzięki którym dziecko odkryło śmierć. Rymkiewicz opowiada, jak wojna zniszczyła jego dzieciństwo i wyobraźnię, pozostawiając po sobie „wielką dziurę wypełnioną czarną krwią”. Warto o tym pamiętać, powracając kiedyś do jego poezji. Groza obecna jest też w opowieści o masakrze na Kilińskiego. Eksplodował tam niemiecki czołg-pułapka, z setek zabitych pozostała krwawa miazga.
Nie jedyna to masakra w sierpniowej Warszawie. Słusznie zatem pyta Rymkiewicz o sens Powstania. I odpowiada, że Powstanie było zwycięstwem duchowym; zaś jego krytycy świadomie lub nieświadomie służyli komunistycznej propagandzie albo – jak emigrant Pobóg Malinowski, jedyny dopuszczony tu do głosu historyk – skupiali się na politycznych konsekwencjach „wielkiego szaleństwa”. Pisarzowi wolno wierzyć w duchowe zwycięstwo. Gorzej, jeśli czytelnik musi wsłuchiwać się w refleksje o Hansie Franku i jego wizji wspólnej Europy rządzonej przez Niemców, czy cieszyć się odkryciem, że jakość peerelowskiego atramentu zawdzięczamy SB, bo donosy miały być czytelne. Cóż, Polacy – jak niedawno powiedział Rymkiewicz w jakimś wywiadzie – żyją w świecie fikcji.
Jarosław Marek Rymkiewicz, Kinderszenen, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2008, s. 205
- Kup książkę w merlin.pl