W trakcie konferencji prasowej kardynał Stanisław Dziwisz, metropolita krakowski, poinformował o swej zgodzie na pochowanie prezydenckiej na Wawelu. Spoczną razem, w krypcie Piłsudskiego.
Na Wawelu spoczywa kilkunastu królów polskich, wśród nich Władysław Łokietek, Kazimierz Wielki, Jan III Sobieski, Stefan Batory, Zygmunt Stary. Spoczywają narodowi poeci Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki. Narodowi bohaterowie: Tadeusz Kościuszko i książę Józef Poniatowski, marszałek Józef Piłsudski i gen. Władysław Sikorski. Niejeden z nich znalazł się na Wawelu po wielu latach od śmierci. Pochówkowi Piłsudskiego towarzyszyły spory między państwem a Kościołem, gdzie Marszałek ma spocząć.
Dziś, w środku żałoby, rodzi się inny spór. Skąd ten nagły pomysł z Wawelem jako miejscem spoczynku Lecha i Marii Kaczyńskich?
Dlaczego archikatedra warszawska, gdzie spoczywają ostatni król Stanisław August Poniatowski, prezydenci Narutowicz i Mościcki, premier Paderewski, prymas Wyszyński, Henryk Sienkiewicz miałaby się okazać miejscem mniej godnym niż Wawel? W końcu Lech Kaczyński był nie tylko prezydentem RP, lecz także prezydentem polskiej stolicy, bardzo przecież związanym uczuciowo z Warszawą. A Marii Kaczyńskiej, tak lubianej i szanowanej za osobistą skromność, wawelski pochówek wyrządzić może niezasłużoną krzywdę.
Na Wawelu nie ma prochów Papieża Polaka, ani prymasa Tysiąclecia. Dostawianie tam poniekąd z zaskoczenia i pod presją zbiorowych emocji - wykorzystywanych do celów bieżącej polityki - tragicznie zmarłej prezydenckiej pary, robi złe wrażenie. Nic dziwnego, że już wywołuje liczne protesty w Internecie i prywatnych rozmowach Polaków. Oraz zapowiedzi protestów ulicznych w samym Krakowie. Związany ze stolicą Małopolski biskup Tadeusz Pieronek również nawołuje, aby decyzji tej nie podejmować w pośpiechu i poddaje pod rozwagę, czy głos w tej sprawie nie powinien aby należeć do narodu.
Kto jest wyczulony na odcinanie polityczno-wyborczych kuponów od tragedii, ten słusznie czuje się wzburzony wawelskim pomysłem zrodzonym w kręgu rodziny tragicznie zmarłego prezydenta. Bo trudno oprzeć się wrażeniu, iż zwolennicy tej idei mają plan czysto polityczny: wykorzystania nastrojów współczucia i smutku do poszerzenia bazy wyborczej tego, kto z ramienia obozu PiS wystartuje do rywalizacji o prezydenturę. Być może – czego nie można wykluczyć - Jarosława Kaczyńskiego.
Nie widzę powodu, dla którego należy wciągać w tę grę cały naród, poddając go niemal moralnemu szantażowi. Taka polityka trumien i grobowców wydaje mi się wyjątkowo niestosowna.