Jarosław Kaczyński stwierdził w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że chętnie zawarłby koalicję z „częścią Platformy”. Poseł Hoffman z PiS mówi o sojuszu swej partii z tym SLD, który reprezentują Bartosz Arłukowicz i Grzegorz Napieralski; nie wiadomo zatem, co zrobić z resztą tego ugrupowania, gdzie są także Joanna Senyszyn, Leszek Miller i Józef Oleksy. Jakoś trzeba by SLD zgrabnie poszatkować.
Oleksy natomiast na łamach „Polski” zauważył, że PiS nie jest wstrętny, można z nim zawrzeć koalicję, tyle że dobrze by było wymienić mu kierownictwo. A poseł Platformy Sławomir Nowak zaprosił do swej partii kolegę z PiS Pawła Poncyljusza, pytając go, co jeszcze robi w PiS. Janusz Palikot zaprasza do PO Ryszarda Kalisza i Wojciecha Olejniczaka.
Widać, że obecny układ sił wszystkich już okropnie wymęczył (no, może najmniej Platformę), jest nieprzyszłościowy i nudny. Niczego już z niego nie da się wycisnąć. Nowe perspektywy oraz koalicje mogą powstać tylko wtedy, kiedy partie się skłócą, podzielą i powyrzucają szefów, a politycy pozmieniają drużyny. Żeby było lepiej, musi najpierw nastąpić chaos i destrukcja. Żeby wyzdrowieć, trzeba wcześniej zachorować.
Politycy coraz mniej myślą o tym, jak się poruszać w tej depresyjnej rzeczywistości, jaka jest, a coraz częściej przechodzą do świata równoległego, gdzie Gowin i Rokita mają swoją silną formację, Arłukowicz lideruje w całkiem nowej, prężnej lewicy, przewodniczącym PiS jest uśmiechnięty Poncyljusz, a Palikot z Tuskiem smażą się w oleju piekielnym. Drodzy politycy, pobudka, wróćcie do świata widzialnego. Zbyt wiele trybu przypuszczającego, za mało czasu teraźniejszego. Tego czasu, w którym pokazują się realne problemy kraju.