Kraj

Rodzina, ach, rodzina…

Sprawa brata Mirosława Drzewieckiego

Afera hazardowa zepchnęła Mirosława Drzewieckiego - byłego ministra sportu i jednego z najbliższych współpracowników premiera - w poolityczny niebyt. Jakby tego było mało – okazuje się, że jego młodszy brat, Dariusz, obiecywał austriackiej firmie budowlanej kontrakt na realizację inwestycji nadzorowanych przez ministerstwo sportu – Orlików i stadionów na Euro 2012.

Gdy Drzewiecki został ministrem pisaliśmy w „Polityce” także o jego bracie, łódzkim restauratorze, zaprzyjaźnionym z bossami łódzkiej „ośmiornicy” – działającej w tym mieście w latach 90. grupie przestępczej, mającej na koncie wiele poważnych przestępstw. Opisywaliśmy jak Mirosław Drzewiecki pomagał mu w finansowych tarapatach, spłacał za niego długi (zapłacił na przykład ludziom, którzy kupili od Dariusza samochody, które ten wziął wcześniej w leasing i których oczywiście nie mógł nikomu sprzedać).

Wtedy jednak Mirosław Drzewiecki był na politycznym szczycie – jego przeszłość i kłopoty z bratem nie interesowały innych mediów. Choć właśnie wtedy były ważne – bo widać było, że relacje między braćmi są takie, że prędzej czy później Dariusz wciągnie Mirosława w jakieś kłopoty.

Dziś dziennikarze prześcigają się w „ujawnianiu” faktów, o których pisaliśmy kilka lat temu. Nie ma w tym większego sensu. Mirosław Drzewiecki nie pełni już żadnych funkcji publicznych i działania jego brata nie mogą mieć wpływu na ich sprawowanie. Nie ma sensu wyrażane przez polityków i dziennikarzy żądanie, by były minister zabrał głos w sprawie poczynań brata, by się od nich odciął. Wiadomo przecież nie od dziś, że w takiej sytuacji, w jakiej znalazł się Drzewiecki, nie ma jak rodzina.

Reklama