Powołaniem inicjatywy politycznej Polska Razem własnego imienia Jarosław Gowin przypieczętowuje własną przemianę. Z ucznia Józefa Tischnera i Jerzego Turowicza, jakim był w latach 80. i 90., z redaktora „Znaku”, który najważniejsze dyskusje na łamach tego pisma rozpoczynał od tekstów Baumana, Szackiego, Habermasa – ludzi, których dziś nowa prawica uważa za „zgniłych liberałów” czy po prostu „komunistycznych zbrodniarzy” – przekształca się w brutalnego politycznego drapieżnika. Jakie doświadczenia, rozczarowania, traumy były udziałem Gowina, że tak się zmienił?
Pupil inteligenckiego Krakowa
Zacznijmy od początku, czyli od momentu, kiedy u progu lat 80. ubiegłego wieku do Krakowa na słynny Uniwersytet Jagielloński, aby podjąć studia na kultowej wówczas krakowskiej filozofii, przybywa utalentowany maturzysta z prowincjonalnego Jasła. Rodzice Gowina byli tuż po wojnie związani z konspiracją WiN i ponieśli tego konsekwencje. Później patrzyli na swoje utalentowane dziecko tyleż z nadzieją, żeby mu się powiodło, co z obawą, by nie straciło cnoty w peerelowskim Babilonie. Duch ojca dręczący sumienie Hamleta, częsty dylemat powikłanej polskiej historii, w biografii Gowina występuje z wyjątkowym natężeniem. A jak uczy nas Szekspir, duch ojca zawsze prędzej czy później postawi na swoim.
Na krakowskiej filozofii, kiedy Gowin rozpoczyna studia, wykładają Stróżewski (uczeń Ingardena), Łagowski (niezwykły konserwatysta z PZPR, który podtyka swoim młodszym kolegom Hayeka, a studentów, chętniej niż o Marksie, uczy o makiawelicznym radykale Maurycym Mochnackim).