Polscy oburzeni to raczej 40 plus. Nie skrzykują się przez społecznościówki, nie organizują flash mobów. Ale – jak mówią – walczą o prawa młodych. I za nich. Znów chcą obalić system. – Nam chodzi o to, by żyło się lepiej, bo teraz to Bangladesz, chcą, żeby ludzie za miskę ryżu robili – mówi Mariusz, kolejarz z ponad 30-letnim stażem. Idzie w pochodzie, który z „Boże, coś Polskę…” na ustach ruszył pierwszego z Ogólnopolskich Dni Protestu spod Ministerstwa Transportu pod Sejm. Chcieli wręczyć „Lalusiowi” Nowakowi plastikowe zegarki, ale oddelegowany do podjęcia związkowców rzecznik resortu nie przyjął prezentu. Mariusz przyjechał z Iławy, w towarzystwie kolegów ze Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych. Jak pozostali chce obalić rząd. I jak wielu z nich nie zna odpowiedzi, co ma być potem. No bo: – Ani Tusk, ani Kaczyński na premierów się nie nadają. Brak alternatywy, partii środka – przyznaje. – A Miller to tak jak wcześniej krzyczeli: Miller to świnia!
Maksimum treści, minimum reklam
Czytaj wszystkie teksty z „Polityki” i wydań specjalnych oraz dziel się dostępem z bliskimi!
Kup dostęp