Politycznie Wacław Klukowski narodził się wiosną 1998 r. podczas blokady drogi Szczecin-Pyrzyce. Trzy lata później był już posłem „Samoobrony”. - Chciałem pomóc społeczeństwu, żeby było sprawiedliwie – mówi. Romans z partią Leppera skończył jednak szybko. Do Europarlamentu startował w 2004 r. z list LPR, ale przed wyborami w 2005 r. przekonał się do PiS. - Przyłączyłem się, bo pan Kaczyński przysłał do mnie Dorna, a ten obiecywał niestworzone rzeczy – wspomina Klukowski, który z ramienia PiS został radnym Sejmiku Zachodniopomorskiego. Potem znów zmienił barwy, ubiegając się o mandat wojewódzkiego radnego Platformy. Polityka to sztuka czekania, o tym Wacław Klukowski przekonał się, gdy pojawiła się nowa partia - Polska Jest Najważniejsza. Poczuł, że dopiero teraz doczekał się ugrupowania skrojonego na niego, trochę konserwatywnego, trochę liberalnego. I że pierwszy raz będzie miał wpływ na budowanie go. Od podstaw.
– Jak spytasz na ulicy o PJN, to nikt nie powie, że to złodzieje, tylko mówią o tych sympatycznych kobitkach, które coś nowego chcą zbudować – mówi Klukowski, dziś pełnomocnik PJN w Zachodniopomorskiem, który za swój duży atut uważa doświadczenie.
Inne zdanie mają szczecińscy działacze partyjni. – Wacek, który był już wszędzie, wcale nie przyciąga do partii ludzi, tylko ich odstrasza – mówią.
Pracy Wacławowi Klukowskiemu nie ułatwiają informację nadchodzące z Warszawy. Najpierw z PJN rozstał się ojciec założyciel – Adam Bielan – a teraz docierają plotki, że matka założycielka Joanna Kluzik Rostkowska szuka sobie miejsca na listach wyborczych Platformy.
Wbić się klinem
Według Pawła Poncyliusza do PJN zapisało się około 2 tys. członków i sympatyków, a przecież łowy się jeszcze nie zakończyły. Każdego dnia partyjne statystyki rosną, bo oprócz Poncyliusza, wyruszają w Polskę inni znani z telewizji posłowie PJN - Elżbieta Jakubiak, Michał Kamiński i Marek Migalski. Tak najłatwiej szukać wsparcia w regionach. Na spotkania, jak twierdzi Poncyliusz, przychodzi nie więcej niż 30-40 osób, ale marketingowo siła rażenia jest znacznie większa. Bo o przyjeździe posłów PJN do Kartuz, czy Wejherowa mieszkańcy dowiadują się z rozklejanych w mieście plakatów.
– Tysiąc kolejnych osób dowiaduje się, że do ich miasta przyjechał Poncyliusz i spotka się z mieszkańcami – mówi poseł i dodaje, że na spotkania przychodzą nauczyciele, urzędnicy, drobni przedsiębiorcy i trochę młodzieży. – Staramy się szukać rozwiązań, a nie tylko karmić ich mitami – dodaje Poncyliusz. Według niego członkowie PJN to głównie byli działacze PiS i PO (wyrzuceni lub sami odeszli), sieroty po AWS oraz działacze lokalnych komitetów obywatelskich, poszukujący dla siebie ogólnopolskiego logo ułatwiającego identyfikację. - Ludzie czują iskrę Bożą i chcą angażować się w coś nowego – mówi Poncyliusz.
Liderzy PJN na spotkaniach z publicznością opowiadają o wielkich żarnach – PiS-u i Platformy - mielących Polskę. Obie partie napędzają się nienawiścią i nikt, od lat, nie może wcisnąć w tę debatę. Dlatego liderzy PJN powtarzają, że chcieliby stać się klinem, wciśniętym między dwie największe partie, by z czasem stać się alternatywą. Jeśli uda im się wbić, to Polska będzie wyglądać zupełnie inaczej. Jak? Tego już nie precyzują.
Liderzy PJN powtarzają, że swojej szansy upatrują w nowych ludziach, którzy do tej pory trzymali się z dala od polityki. - Tylko, że takich ludzi nie ma – mówi Stanisław Gawłowski, lider Zachodniopomorskiej Platformy. – Wystarczy wyjechać poza Warszawę, odwiedzić kilka gmin i powiatów by przekonać się, że wszyscy, którzy przejawiają jakąkolwiek aktywność są już dawno zagospodarowani w samorządach.
Znajdź 7 osób i załóż PJN
Już w lutym PJN spośród swoich liderów wybrał koordynatorów regionalnych, a ci powołali w każdym województwie zespoły koordynatorów. To one są odpowiedzialne za budowę struktur partii, rejestrację kół (liczących nie mniej niż 7 członków) i decydują o przyjęciu nowych członków (po rejestracji partii kompetencje te przejęły prezydia zarządów wojewódzkich PJN).
PJN to pierwsza partia, która przy tworzeniu struktur postawiła mocno na internet. Tam, gdzie regiony mają swoje strony internetowe, rekrutacja przypomina trochę serwisy zakupowe. Wystarczy kliknąć, by się przyłączyć. Instrukcję zakładania koła umieszczono w zakładce: „Znajdź 7 osób i załóż własne koło PJN”. (to najkrótsza instrukcja założenia partii w terenie). Wystarczy pobrać z internetu formularz, zorganizować spotkanie, złożyć podpisy i odesłać kartkę do Klubu Parlamentarnego w Warszawie.
- Przychodzą do nas ci, którzy znużeni są jałowym sporem politycznym – mówi Krzysztof Piekarski, sekretarz PJN w Kujawsko - Pomorskiem. Jego zdaniem do PJN zgłaszają się ideowcy, a nie karierowicze. – Wszyscy wiedzą, że konfitur u nas nie ma i będziemy dopiero próbowali się wdrapać do parlamentu. Tylko czy bez konfitur można dziś zbudować jakąkolwiek partie?
Przeciąganie Grzegorza
Kilka tygodni temu gruchnęła w Sejmie wieść, że posłowie PJN toczą rozmowy z marginalizowanym w Platformie marszałkiem Grzegorzem Schetyną. Ponoć chciał on sobie przygotować tratwę ratunkową na wypadek wyrzucenia go z partii. Marzeniem PJN było przejęcie człowieka nr 2 w PO wraz z grupą lojalnych wobec niego posłów. Transfer kilkudziesięciu posłów zapewniłby PJN nie tylko medialny rozgłos, ale realnie wzmocnił przed wyborami.
Marzenia liderów PJN się nie spełniły, bo Schetyna pogodził się z Tuskiem. Jednak Paweł Poncyliusz uważa, że nie wszystko jeszcze stracone. Przyznaje też, że liderzy PJN nie tracą kontaktu ze Schetyną i czasem się z nim spotykają. Szeregowi posłowie PJN szepcą jednak, że ten partyjny transfer może pójść w drugą stronę. I to nie Poncyliusz z Kluzik – Rostkowską wyprowadzają marszałka do PJN, ale odwrotnie, są przeciągani do Platformy.
Na razie PJN jest silny dzięki mediom. Tam można zobaczyć, jak uśmiechnięte dwie liderki, żartobliwy europoseł Marek Migalskim i medialny poseł Paweł Poncyliusz zapełnieją, że partia zmierza do zwycięstwa. Trzeba wierzyć i nie warto oglądać się na sondaże. Te dają PJN od 1 do 2 procent poparcia.