Chodzi o materiał z prezentacji prof. Wiesława Biniendy. Binienda prezentuje na niej skrzydło, które nie ma zniszczonej krawędzi natarcia, a jedynie dziurę w środku, co jego zdaniem uprawdopodabnia tezę o wybuchu, który był przyczyną katastrofy rządowego Tu-154M w Smoleńsku. – Ponieważ znów mamy dostęp do materiałów, na których pracowaliśmy przy badaniu katastrofy, możemy pokazać, jak na zdjęciu wygląda odtworzony fragment samolotu z urwanym skrzydłem – mówi dr Lasek.
Wyraźna różnica pomiędzy zdjęciami, zdaniem przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, wynika z manipulacji w ułożeniu fragmentów zniszczonego skrzydła i twórczego potraktowania zdjęć. – Ten materiał najzwyczajniej w świecie domalowano w komputerze! A wyniki tej manipulacji są wykorzystywane do udowodnienia tezy, że to był zamach, a nie wypadek – oburza się dr Lasek. Zastanawia się, czy o sprawie nie poinformować organów ścigania. – Uważam, że są jednak jakieś granice manipulacji i kłamstwa – mówi.
Prof. Binienda nie widzi jednak problemu. Twierdzi, że materiał, który posłużył mu do prezentacji, znalazł w Internecie. – Podaję link, skąd jest wzięte to zdjęcie. Nie weryfikuję nic. To jest tylko pokazane dla informacji. To nie ma nic wspólnego z moimi obliczeniami. To jest tylko pokazane jako ciekawostka, która może posłużyć ludziom do myślenia – tłumaczy teraz prof. Binienda.