Tym pierwszym papieżem, który wcześniej jako dostojnik kościelny pracował na ziemiach polskich, był Jacques Pantaléon. W latach 1247–1248 posłował on na polecenie Innocentego IV do Polski, Prus i na Pomorze. Ten syn szewca z Troyes był wówczas archidiakonem w Liège. W czasie pobytu w podzielonej na wiele księstw Polsce przewodniczył synodowi prowincjonalnemu we Wrocławiu. Niemal dziesięć lat później został patriarchą Jerozolimy i papieskim legatem w królestwie łacińskim, a 29 sierpnia 1261 r., po trwającym trzy miesiące konklawe, został papieżem Urbanem IV (wprowadził w całym Kościele święto Bożego Ciała).
Z kolei Enea Silvio Piccolomini prawdopodobnie przebywał w naszym kraju w latach 1444–1445. Ten wybitny humanista i poeta był wówczas sekretarzem ostatniego w dziejach Kościoła antypapieża Feliksa V. Zerwał z nim i związał się z legalnym papieżem Eugeniuszem IV. W sierpniu 1457 r. część podzielonej stosunkiem do Krzyżaków kapituły warmińskiej wybrała Piccolominiego następcą biskupa Franciszka Kuhschmalza, ale choć miał poparcie Kaliksta III, nie objął diecezji. Kardynał bowiem – podobnie jak i papież – w wojnie trzynastoletniej trzymał stronę Krzyżaków, więc król Kazimierz III Jagiellończyk sprzeciwił się tej nominacji. Biskupem warmińskim został ostatecznie sprzyjający Polsce Paweł Legendorf, któremu w 1460 r. sakry udzielił osobiście Piccolomini już jako papież Pius II (od 19 sierpnia 1458 r.).
Do poważniejszego konfliktu doszło między królem a papieżem o obsadę biskupstwa krakowskiego, o które w 1460 r. rywalizowało aż trzech kandydatów: królewski, papieski i wybrany przez kapitułę. Ostał się popierany przez Jagiellończyka Jan Gruszczyński. Papież ustąpił, bo obawiał się, że Polska przejdzie na stronę czeskich husytów.
O santa Piva di Polonia!
Gdy w latach 1588–1589 kardynał Ippolito Aldobrandini jako papieski nuncjusz próbował pogodzić Zygmunta III Wazę z Habsburgami, zakochał się w polskim piwie z Warki. Po powrocie do Włoch był papabile (kandydatem do Stolicy Piotrowej) podczas trzech kolejnych konklawe w latach 1590–1591. Wreszcie został wybrany na papieża w styczniu 1592 r. i przyjął imię Klemensa VIII. Nadal interesował się polskimi sprawami: polecił nuncjuszowi Massimiliano Germanico Malaspinie doprowadzić do zakończenia sporu Zygmunta III z hetmanem Janem Zamoyskim oraz radośnie powitał unię brzeską. A leżąc na łożu śmierci, wzdychał w gorączce: – O santa piva di Polonia! O santa birra di Warka! (O święte polskie piwo! O święte piwo z Warki!). Czuwający przy nim duchowni myśleli, że papieżowi chodzi o jakąś nieznaną im świętą, więc przyłączyli się do papieskich westchnień i powtarzali: – O Santa Piva, ora pro eo! (Święta Piwo, módl się za nim!). Istnieje też inna wersja tej opowieści: Klemens VIII miał cierpieć na wrzód w gardle i w gorączce powtarzać westchnienia do polskiego piwa. Kiedy zgromadzeni wokół niego dostojnicy kurialni powtórzyli: – O Santa Piva, ora pro eo!, Klemens VIII miał się głośno roześmiać, dzięki czemu wrzód pękł, a papież jeszcze trochę pożył.
W czasie panowania Zygmunta III Wazy w warszawskiej nuncjaturze pracował przez trzy lata jako audytor ksiądz Emilio Altieri, późniejszy papież Klemens X. Wspierał finansowo Jana III Sobieskiego i bardzo martwił się zagrożeniem Rzeczpospolitej ze strony Turków. Razem z nim pieniądze dla polskiego króla przekazywał kardynał Benedetto Odescalchi, następca Klemensa VIII jako Innocenty XI.
Ks. Władysław Paweł Fabisz (XIX-wieczny historyk i autor „Wiadomości o legatach i nuncyuszach apostolskich w dawnej Polsce 1075–1863”), twierdzi, że Odescalchi przybył specjalnie, by jako papieski wysłannik udzielić w lipcu 1665 r. ślubu Janowi Sobieskiemu i Marii Kazimierze d’Arquien, wdowie po wojewodzie sandomierskim Janie Zamoyskim. Jednak historyk ten prawdopodobnie pomylił się: ślubu przyszłemu królowi udzielił Antonio Pignatelli, w latach 1660–1668 nuncjusz w Warszawie. Z Polski przeniesiono go do cesarskiego Wiednia. Potem papieski dyplomata popadł w Rzymie w niełaskę i został biskupem Lecce. Wkrótce jednak wrócił do Wiecznego Miasta i pracował w kurii. Później został kardynałem i biskupem Neapolu, a 12 lipca 1691 r. – papieżem Innocentym XII. Po śmierci Jana III Sobieskiego gościł w Rzymie wdowę Marię Kazimierę (królowa spędziła w Rzymie prawie 15 lat).
Zawsze będę polskim biskupem
61-letni Achille Ratti był tylko zwykłym, choć niezwykle uczonym księdzem, pasjonującym się alpinistyką prefektem Biblioteki Watykańskiej, gdy w kwietniu 1918 r. papież Benedykt XV wezwał go i słowami, które usłyszał Irydion: „Idź na północ w imieniu Chrystusa, idź i nie zatrzymuj się, aż staniesz na ziemi mogił i krzyżów!” – wysłał do Warszawy. Achille Ratti miał tytuł wizytatora apostolskiego i żadnych dyplomatycznych uprawnień.
W przeddzień Bożego Ciała, 29 maja 1918 r., w Warszawie witał go arcybiskup Aleksander Kakowski. Następnego dnia wizytator apostolski prowadził procesję. Powtarzał później: „Przyszedłem do was, niosąc w moich rękach Chrystusa”. Ksiądz Ratti długo szukał siedziby. W końcu przyjął go proboszcz parafii św. Aleksandra ks. prałat Eugeniusz Brzeziewicz na probostwie w kamienicy przy ul. Książęcej 21.
W kwietniu 1919 r. Stolica Apostolska uznała II RP, a wkrótce potem wizytator został nuncjuszem i arcybiskupem tytularnym Lepanto. Ratti mógł wybrać na biskupią konsekrację Rzym lub Warszawę. Wybrał stolicę Polski. W uroczystości w katedrze św. Jana wzięli udział Naczelnik Państwa Józef Piłsudski, rząd, generalicja, ministrowie i biskupi. Konsekrował go arcybiskup Aleksander Kakowski. Ratti powiedział wówczas, że odtąd będzie się zawsze uważał za polskiego biskupa. 3 maja 1920 r. na stokach Cytadeli Warszawskiej wraz z polskimi politykami powtarzał słowa podniosłej przysięgi: „Miłujemy Cię ponad korzyść własną, miłujemy Cię ponad wszelkie stronnictwa, ponad wszelkie obozy i podziały: znamy i miłujemy jedną Polskę”. Kilka miesięcy później, gdy Warszawie zagrozili bolszewicy, pozostał w stolicy, choć korpus dyplomatyczny ewakuował się do Poznania.
Nuncjusz był też naczelnym komisarzem kościelnym dla terenów plebiscytowych, co było przyczyną końca jego misji w Warszawie. 21 listopada 1920 r. biskup wrocławski Adolf Bertram wydał zarządzenie pozwalające księżom na uczestnictwo w akcji propagandowej tylko za zgodą proboszczów, którzy najczęściej byli Niemcami. Biskupi polscy wysłali telegram do papieża, w którym stwierdzili, że zarządzenie to szkodzi polskim interesom narodowym, a politycy głośno żądali nawet zerwania stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską, bo choć nuncjusz mógł nie wiedzieć o planach wrocławskiego biskupa, z pewnością wiedział o nich watykański sekretarz stanu kardynał Pietro Gasparri.
Achille Ratti został odwołany 2 grudnia 1920 r., ale wyjechał z Polski dopiero na początku czerwca 1921 r. (już po przegranym przez Polskę plebiscycie na Górnym Śląsku). Józef Piłsudski oddał mu swoją salonkę. W połowie czerwca były papieski nuncjusz był już kardynałem i arcybiskupem Mediolanu.
Pod koniec stycznia 1922 r. zmarł Benedykt XV. Polski poseł przy Stolicy Apostolskiej Władysław Skrzyński uważał, że arcybiskup Mediolanu może wyjść z konklawe jako kolejny papież. Dlatego postarał się o order Orła Białego dla mediolańskiego metropolity, którego nie otrzymał on był wyjeżdżając z Polski. Kard. Ratti wysłał telegram do premiera II RP Antoniego Ponikowskiego: „Z przyjemnością przyjmujemy to odznaczenie i jesteśmy szczerze miło ujęci tym nowym dowodem życzliwego uznania, jakim Naczelnik Państwa Józef Piłsudski zechciał nas obdarzyć, co umocni jeszcze bardziej nasze przywiązanie do Polski, która tak drogą jest naszemu sercu. Wyrażając Naczelnikowi Państwa za łaskawym pośrednictwem waszej ekscelencji nasze szczere podziękowanie za tak miły dowód pamięci, z radością wyrażamy najlepsze życzenia pomyślnego rozkwitu waszego szlachetnego kraju”. Ale kurier dyplomatyczny wiozący Orła Białego opóźniał przyjazd do Rzymu. Nareszcie 2 lutego, gdy kard. Ratti opuszczał Kolegium Lombardzkie i zamierzał wsiąść do samochodu, by pojechać na konklawe, poseł wręczył mu order i szarfę na schodach jego rzymskiej rezydencji.
6 lutego w 14 głosowaniu kardynał Achille Ratti został papieżem Piusem XI. W swoim watykańskim apartamencie miał posążek Zygmunta III Wazy z warszawskiej kolumny, miniaturę pomnika Chrystusa sprzed warszawskiego kościoła św. Krzyża oraz Matkę Bożą Częstochowską. W Castel Gandolfo polecił polskiemu artyście Henrykowi Rosenowi ozdobić prywatną kaplicę ikoną Czarnej Madonny oraz freskami przedstawiającymi obronę Częstochowy i epizodami wojny polsko-bolszewickiej. Ówczesna prasa pisała, że tylko dwóch artystów dostało zamówienie na dekorację papieskiej kaplicy. Poprzednikiem Rosena był oczywiście Michał Anioł.
Pius XI dość często spotykał się z Władysławem Skrzyńskim, który od grudnia 1924 r. nosił tytuł ambasadora RP przy Stolicy Apostolskiej. Pewnego dnia papież rozmawiał z nim w swoim gabinecie. Nagle podniósł się gwałtownie i powiedział: „Ce ne sont pas des choses qu’on puisse dire au Pape!” (Takich rzeczy nie wolno mówić papieżowi!). Ambasador powinien wtedy był wstać i wycofać się w głębokich ukłonach. Stwierdził jednak, że spowoduje to poważne dyplomatyczne kłopoty. Uznał więc, że albo papież każe go wyrzucić, albo... się uspokoi. Pius XI dwa razy powtórzył swoją uwagę. Za pierwszym razem stał zaczerwieniony, a za drugim już siedział. Rozmowa trwała dalej.
Kilka dni później dziekan kolegium kardynalskiego Gennaro Granito Pignatelli di Belmonte spotkał żonę ambasadora Skrzyńskiego Izabelę i zapytał ją: „Co stało się między papieżem a pani mężem podczas ostatniej audiencji?”. Ambasadorowa oczywiście nie wiedziała lub udawała, że nie wie. Kardynał ciągnął dalej: „Papież chciał, bym powiedział pani, że pani mąż jest doskonałym dyplomatą”. Pius XI uważał, że ambasador złamaniem protokołu umożliwił mu wyjście z kłopotliwej sytuacji, w którą wpadł uniesiony gniewem.
Po śmierci marszałka Piłsudskiego papież powiedział hrabiemu Bogdanowi Hutten-Czapskiemu: „Piłsudski! Tak! Śmierć jego jest niepowetowaną szkodą. Ja go zawsze wysoko ceniłem i dlatego dobrze rozumiem, jak ciężką stratę ponieśliście. Gdy był Naczelnikiem Państwa, częstośmy się widywali (...). Wówczas poznałem, czym jest on dla Polski”. Podobno jeszcze w Warszawie Ratti mówił, że Piłsudski ma jego charakter. Marszałek mówił o nuncjuszu dokładnie to samo. Po zgonie tego papieża prezydent RP Ignacy Mościcki napisał w depeszy kondolencyjnej do ówczesnego kardynała-kamerlinga Eugenio Pacellego, a zarazem przyszłego papieża Piusa XII: „Zgon wielkiego i głęboko czczonego Pasterza pogrąża w szczególnie bolesnej żałobie Naród Polski, który na zawsze zachowa pełne czci i wdzięczności wspomnienie skarbów ojcowskiej dobroci i opieki, którymi go obdarzał Dostojny Zmarły zarówno w czasie Jego świetnej misji jak i przez cały czas trwania Jego pełnego chwały panowania apostolskiego”.
To kandydat do tiary
Wróćmy jeszcze do Piusa XI. Wkrótce po swoim wyborze wysłał do Warszawy ks. Giovanniego Battistę Montiniego. Osobiście obwieścił mu swą wolę i udzielił rad. Nikt nie mógł lepiej wprowadzić nieśmiałego młodego księdza w tajniki pracy w Polsce. Najmłodszy wówczas dyplomata w służbie Stolicy Apostolskiej miał 26 lat, gdy w maju 1923 r. przybył do Warszawy. Zamieszkał w tej samej kamienicy przy ul. Książęcej, która niedawno była domem Piusa XI, i został sekretarzem nuncjusza Lorenzo Lauriego w dość gorącym czasie – trwały prace nad tekstem konkordatu. Pełen uroku i pogody ducha Włoch zapamiętale uczył się polskiego i zjednywał sobie sympatię Polaków. Na pewno zdobył sympatię Władysława Skrzyńskiego, który powiedział swoim współpracownikom: „Ja tego nie dożyję, ale wy nie traćcie go z oczu. To kandydat do tiary”.
Sekretarz nuncjusza odbył kilka podróży, starając się na tyle, na ile pozwalały mu bariery językowe, poznawać ludzi różnych stanów i zawodów. Co prawda Montini znał niemiecki i próbował na terenach dawnych zaborów pruskiego i austriackiego porozumiewać się w tym języku, ale często napotykał opór byłych poddanych cesarzy Niemiec i Austro-Węgier. Lepiej szło mu w Lublinie. Tam nawiązał pełne sympatii relacje z wykładowcami i studentami Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Znalazł również wspólny język z poetami z grupy Skamander, co wynikało ze wspólnej fascynacji twórczością Rimbauda i Apollinaire’a.
Klimat Polski był dla dość chorowitego włoskiego księdza za ostry i ciągłe bronchity zmusiły go już w listopadzie 1923 r. do powrotu do Rzymu, gdzie rozpoczął pracę w Sekretariacie Stanu, skąd odszedł w 1954 r. i został arcybiskupem Mediolanu, tak jak Pius XI, który ponad 30 lat wcześniej wysłał go do Polski. Montini nie zapomniał tygodni spędzonych w Warszawie. Jeszcze wiele miesięcy po powrocie do Rzymu uczył się języka polskiego, a w czasie wojny cytował z pamięci „Księgi pielgrzymstwa”.
Kardynał Giovanni Battista Montini został w szóstym głosowaniu 21 czerwca 1963 r. papieżem Pawłem VI. Po wyborze podszedł do niego kardynał Stefan Wyszyński i powiedział: „Suavi iugo tuo dominare in medio inimicorum tuorum” (Słodkim jarzmem władaj pośrodku nieprzyjaciół Twoich), a papież odpowiedział mu polskimi słowami: „Niech żyje Polska!”.
Paweł VI powołał do kolegium kardynalskiego trzech Polaków: Karola Wojtyłę w 1967 r., Bolesława Kominka w 1973 r. i Bolesława Filipiaka w 1976 r. Wśród bliskich jego współpracowników byli m.in. biskup Władysław Rubin, sekretarz generalny Synodu Biskupów, biskup Andrzej Maria Deskur, najpierw sekretarz, a później przewodniczący Papieskiej Komisji ds. Środków Społecznego Przekazu, Zenon Grocholewski, pracownik Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej, oraz Juliusz Paetz, prałat antykamery papieskiej. Paweł VI ustanowił organizację kościelną na ziemiach zachodnich i północnych. Za jego pontyfikatu rozpoczęły się stałe kontakty dyplomatyczne Stolicy Apostolskiej z władzami PRL – do Warszawy przybywali arcybiskup Agostino Casaroli, a następnie arcybiskup Luigi Poggi. Sam papież pragnął przybyć do Częstochowy z okazji milenium chrztu, ale nie zgodziły się na to komunistyczne władze. Mianował więc swoim legatem kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Paweł VI zmarł 6 sierpnia 1978 r. W jego pokoju stał budzik kupiony przez Giovanniego Battistę Montiniego w Warszawie ponad pół wieku wcześniej. Podobno gdy 81-letni papież wyzionął ducha, ten wysłużony czasomierz zaczął bez przyczyny dzwonić.
Autor od lat zajmuje się historią i współczesnością Stolicy Apostolskiej i Kościoła. Współpracownik wielu wydawnictw m.in.: De Agostini (seria „Historia Polski”), Amercom (serie „Jan Paweł II. Dzieje papieży” oraz „Watykan – historia papiestwa”), Reader’s Digest Przegląd (redakcja merytoryczna biografii Jana Pawła II „Pielgrzym nadziei” oraz teksty w miesięczniku).