Chodzi o Johna Romulusa Brinkleya, początkującego zielarza i samozwańczego lekarza, który okazał się geniuszem dziedzin prawdziwie amerykańskich – reklamy i nowoczesnego PR. Jeszcze w XX w. w leczeniu impotencji stosowano metody, które dziś wprawiają raczej w osłupienie. Ale ludzka łatwowierność nie ma granic.
Brinkley urodził się w Karolinie Północnej w 1885 r. jako syn ubogiego wiejskiego lekarza i kaznodziei. Studiował w Bennett Eclectic Medical College w Chicago, uczelni kształcącej w ziołolecznictwie, ale mimo niewielkich akademickich wymagań musiał przerwać naukę po trzech latach. Brak sukcesów nie powstrzymał go przed rozpoczęciem prywatnej praktyki lekarskiej. Pierwszy gabinet otworzył w swoim rodzinnym stanie, w Greenville. Specjalizował się w elektromedycynie, wykorzystując ówczesną fascynację elektrycznością i modę na leczenie nią chorób. Za 25 dol. (wtedy średni tygodniowy zarobek) aplikował pacjentom lewatywę ze sztucznie barwioną wodą – „elektrycznym lekarstwem z Niemiec”.
W 1913 r. Brinkley ożenił się z córką lekarza z Memphis, Minervą (Minnie) Telithą Jones. Po ślubie przyznał, że nie ma rozwodu z poprzednią żoną. Rozwścieczony teść doniósł na niego szeryfowi, a ten wysłał zięcia za kratki. Do zarzutu bigamii doszło wystawianie czeków bez pokrycia i praktykowanie bez licencji. Zakochana Minnie wymusiła jednak na ojcu, aby ten wstawił się za Brinkleyem. Ojciec uległ, wspólnie spłacili wierzycieli i wyciągnęli Johna z więzienia. Niedoszły medyk kupił za 100 dol. dyplom w Eclectic Medical University w Kansas City z prawem praktyki w ośmiu stanach. Jako lekarz przez chwilę pracował w rzeźni, gdzie podpatrywał kozy, które na kilka minut przed ubojem bardzo aktywnie kopulowały. To doświadczenie miało w przyszłości okazać się bardzo cenne.
Kozłoterapia
W czasie Wielkiej Wojny dostał powołanie do wojska, ale po miesiącach symulowania chorób zwolniono go do domu. Znalazł posadę lekarza w Kansas, w miasteczku Milford leżącym w samym środku USA, ale liczącym zaledwie 200 mieszkańców.
Pewnego dnia w listopadzie 1917 r. w gabinecie Johna zjawił się miejscowy farmer, 47-letni Bill Stittsworth. Markotny pacjent wyjaśnił, że jest „flakiem” – zawodzi jako mężczyzna. Brinkley powiedział, że nie ma na to lekarstwa. „Szkoda, że nie mam jaj capa...” – miał na to westchnąć farmer. Młody doktor doznał olśnienia. Jak relacjonowała rodzina Stittswortha, Brinkley zaoferował mu pieniądze za wszczepienie w podbrzusze gruczołów z jąder kozła. Farmer w końcu się zgodził. Zabieg trwał 15 minut. Przez kilka nocy Brinkley nie spał ze strachu. Po dwóch tygodniach farmer przyszedł szeroko uśmiechnięty i podziękował za uratowanie swego małżeństwa.
Wieść o cudownym wyleczeniu rozeszła się szybko po okolicy. Do Brinkleya zaczęli zgłaszać się kolejni mężczyźni. Doktor z lewym dyplomem wyznaczył cenę 750 dol. za operację (10–15 tys. dol. dzisiejszych). W Chicago zapisał się na przyspieszony kurs chirurgii, ale nie zdał egzaminu, ponieważ – jak opisywał profesor – przychodził na zajęcia w stanie wskazującym. Jednak Brinkley specjalnie się tym nie przejął, decyzję profesora miał podobno tylko skomentować zdaniem, że świat i tak o nim jeszcze usłyszy. Miał rację.
Pieniądze zarobione na operacjach – których wykonał około 16 tys. – zainwestował w klinikę w Milford, do której zaczęli zjeżdżać mężczyźni z całego kraju. Urządzona jak luksusowy pensjonat, oprócz szpitala mieściła szkołę pielęgniarską i laboratorium. Przywożeni autobusem pacjenci mogli wybierać kozła, z którego organów życzą sobie przeszczep. Sława doktora rosła, a wraz z nią kwitło również miasteczko. Brinkley zaczął także transplantacje kozich jajników kobietom. Jak twierdził, przeszczepy leczą nie tylko impotencję, ale i choroby umysłowe.
Leczenie radiem
Zabiegom nie poddawali się już tylko wieśniacy z Kansas i sąsiednich stanów. W Kalifornii Brinkley przeszczepił kozie gruczoły redaktorowi z „Los Angeles Times” i kilku gwiazdom Hollywood. W Chicago operacji poddał się 70-letni dziekan wydziału prawa, który powiedział potem, że czuje się o 25 lat młodszy. Przeszedł ją także senator Wesley Staley z Colorado, który nazwał Brinkley’a wielkim dobroczyńcą ludzkości. Jego świadectwo: „Mam w sobie gruczoły kozła i jestem z tego dumny”, było najcenniejszym poręczeniem wiarygodności doktora.
W 1923 r. Brinkley wyruszył do Chin, gdzie zoperował m.in. prezesa Banku Pekińskiego. Po jego powrocie do Milford zaczęli przyjeżdżać mężczyźni z wszystkich kontynentów. Imperium koziego uzdrowiciela rosło. Pod koniec lat 20. Brinkley był już posiadaczem firmy farmaceutycznej, kilku luksusowych samochodów, trzech jachtów i samolotu. Zbudował też najpotężniejszy wtedy w USA nadajnik radiowy; jego stacja KFKB (Kansas First, Kansas Best) miała najwięcej słuchaczy w kraju. Za jej pośrednictwem Brinkley odczytywał listy od słuchaczy, przeważnie kobiet, które zwierzały się ze swych dolegliwości, i przez radio przepisywał im lekarstwa, które można było kupić tylko w jego aptekach po dość wyśrubowanych cenach. Radiowe pogadanki przyniosły mu największy dochód.
Klinika Brinkley’a nie potrzebowała reklamy. Informacja o zabiegach rozchodziła się pocztą pantoflową. Ale Brinkley przykładał się do pracy już trochę mniej. Transplantacje przeprowadzał w wątpliwych warunkach higienicznych, często po alkoholu. Kiedy pacjentów przybywało, zabiegi robili jego asystenci o jeszcze mniejszych kwalifikacjach. Zdarzały się zgony i trwałe okaleczenia. Co jednak nie zakłócało sukcesu samozwańczego lekarza z Milford.
Jak szacują eksperci, 80 proc. wszelkich fizycznych cierpień ustępuje samoistnie, bez interwencji medycznej. U podłoża wielu przypadków impotencji leżą czynniki psychiczne i pomaga wtedy sama sugestia, że lek zadziała. Jednak zawrotną karierę szarlatana z Kansas tłumaczą również inne okoliczności – specyfika czasu i miejsca. Ameryka od początku, a zwłaszcza od rewolucji populistycznej Andrew Jacksona (prezydenta i założyciela Partii Demokratycznej w latach 20. XIX w.) była krajem, w którym elity nigdy nie cieszyły się zbyt dużym prestiżem. W atmosferze pogardy dla jajogłowych, nawet w odniesieniu do lekarzy – jak pisze w książce o Brinkley’u Pope Brock – „Amerykanie nie tylko tolerowali, ale wręcz domagali się niekompetencji”.
Po pierwszej wojnie światowej, w której zginęły miliony młodych mężczyzn, w całej Europie rolę ojców rodzin i reproduktorów przejmowali starsi. Nie zawsze mogli sprostać wymaganiom, stąd wyjątkowy popyt na eliksiry młodości i leki na impotencję. Brinkley nie był jedynym nowatorem w dziedzinie osobliwych przeszczepów poprawiających rzekomo męską wydolność. Równolegle działał francusko-rosyjski lekarz Serge Voronoff, który wszczepiał ludziom gruczoły z jąder małp, co miało sprawiać, że będą żyli 150 lat. Jego amerykański kolega doktor Frank Lydston używał do tego celu jąder morderców straconych na krzesłach elektrycznych. Zaczął od wszczepienia jednego z nich samemu sobie i utrzymywał, że poprawiło to nie tylko jego popęd seksualny, ale i sprawność myślenia. Panowie konkurowali ze sobą na liczbę pacjentów, sławę i pieniądze. Byli bohaterami popularnej prasy i brylowali na salonach.
Głód życia i moda na eksperymenty medyczne w latach 20. – kiedy furorę robiła eugenika – nie wyjaśnia wszakże do końca sukcesu Brinkley’a. Nie odniósłby go, gdyby nie niezwykły talent do autopromocji i pomoc Edwarda L. Bernaysa, którego książkę „Krystalizacja opinii publicznej” uznaje się za pierwszy podręcznik public relations. Szarlatan z Milford wprowadzał zalecenia Bernaysa w życie. Jego organizacja zalewała kraj tysiącami broszur i pamfletów. Kiedy w Tennessee odbywał się słynny proces Johna Scopesa, nauczyciela biologii z miejscowego liceum, oskarżonego o nielegalne nauczanie teorii Darwina, Brinkley wykorzystał falę popularności ewangelicznego ruchu i w swych wystąpieniach zaczął używać religijnej retoryki.
Przede wszystkim jednak wykorzystał możliwości nowego medium – radia. Brinkley do końca uprawiałby swój proceder bez przeszkód, gdyby nie redaktor czasopisma Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycznego (AMA) Morris Fishbein, który wydał wojnę lekarzom-oszustom, a szarlatanowi z Kansas w szczególności. Miał on go na oku od dawna, ale AMA nie posiadała legalnych narzędzi ścigania nieuczciwych lekarzy. Wspólnie z gazetą „Kansas City Star” Fishbein pracowicie zbierał dossier na Brinkley’a, szukał jego ofiar, aż wreszcie przystąpił do ataku.
W lipcu 1930 r. Zarząd Kontroli Medycznej w Kansas zebrał się, aby rozważyć odebranie Brinkley’owi licencji lekarskiej. Na rozprawie świadkowie zeznawali, jak przepisane przez niego kuracje zrujnowały im zdrowie, jak naciągał chorych na raka na bezsensowne leki i zabiegi, operował będąc na rauszu i wymuszał pieniądze od rodzin pod groźbą niewypuszczenia ich bliskich ze szpitala. Koronnym argumentem były świadectwa zgonu 42 pacjentów, którzy zmarli w klinice Brinkleya, chociaż przedtem na nic nie chorowali. Zarząd jednomyślnie cofnął mu stanową licencję za niemoralność i nieprofesjonalne zachowanie.
„Superszarlatan z Milford” stracił także licencję na swoją stację radiową. Oskarżono go o wykorzystywanie publicznych częstotliwości do autoreklamy. Media orzekły, że jest skończony, ale się pomyliły. Dysponując jeszcze anteną (do czasu rozpatrzenia apelacji) Brinkley oznajmił, że padł ofiarą prześladowań wrogich innowacjom biurokratów i zgłosił swą kandydaturę na gubernatora. Kampanię prowadził przylatując samolotem do małych miasteczek, gdzie porównywał się do Chrystusa i Mojżesza ratującego swój lud z ucisku; w czasie Wielkiego Kryzysu natrafiało to na podatny grunt, na wiecach witano go jak zbawcę. Poparło go 30 proc. wyborców i nie wygrał tylko dlatego, że wystartował do wyborów w ostatniej chwili, co organizatorom umożliwiło unieważnienie części oddanych na niego głosów.
Piekło czeka
Po przegranej założył nową stację radiową w Meksyku, tuż przy granicy z Teksasem. Potężny nadajnik umożliwiał emisje na całe Stany i 15 innych krajów. Nie mając już prawa praktyki, kliniką w Milford zarządzał zdalnie. Kiedy Fishbein próbował naciskać w departamencie stanu, żeby skłoniono rząd Meksyku do wyrzucenia Brinkley’a z kraju, ten odwołał się do swego przyjaciela, wiceprezydenta USA Charlesa Curtisa, który zablokował całą akcję. A meksykańskiemu rządowi radiowa działalność amerykańskiego aferzysty była na rękę, ponieważ mieli z Jankesami swoje porachunki.
Interes z przeszczepami kozich gruczołów kręcił się przez całą dekadę. Popyt na nie wzrósł nawet w epoce masowego bezrobocia, które wielu mężczyzn wpędziło w impotencję. Dopiero w 1941 r. Fishbeinowi udało się pokonać swego antagonistę. Zrujnowany przegranymi procesami Brinkley ogłosił bankructwo, a we wrześniu tego roku sąd federalny w Arkansas uznał go winnym wykorzystywania poczty do reklamowania nieuczciwych usług. Kilka miesięcy później Brinkley zmarł; przyczyną śmierci były pooperacyjne komplikacje. Do końca nie opuściło go poczucie humoru. „Jeśli dr Fishbein pójdzie do nieba, ja chcę się udać w przeciwnym kierunku” – powiedział tuż przed śmiercią.
Korzystałem z książki Pope Brocka „Charlatan: America’s Most Dangerous Huckster, the Man Who Pursued Him, and the Age of Flimflam” oraz z materiałów archiwalnych magazynu internetowego „Quackwatch”.