DEFLACJA - przeciwieństwo inflacji, a więc spadek cen towarów. W Polsce po 1989 r. mieliśmy do czynienia głównie z inflacją, początkowo nawet hiperinflacją, czyli wzrostem cen po kilkaset procent rocznie. Deflacja występuje znacznie rzadziej, ale może być równie groźna dla gospodarki: Japonia cierpiała na nią przez całe lata 90., nie mogąc wydobyć się z tzw. pułapki płynności, w której zerowym
stopom procentowym towarzyszy anemiczny wzrost gospodarczy. Deflacja jest niebezpieczna, bo paraliżuje popyt. Widząc spadające ceny, ludzie odkładają zakupy na później, licząc, że towary będą jeszcze tańsze. W rezultacie ceny rzeczywiście lecą na łeb na szyję, konsumenci mają wspaniałe wyprzedaże, ale producenci i handlowcy bankrutują, a
recesja się pogłębia. Tak było w USA podczas
Wielkiego Kryzysu i tego właśnie boją się dziś ekonomiści, gdy mówią o groźbie deflacji w USA i Europie Zachodniej.
W Polsce deflacja nam nie grozi - na razie mamy do czynienia z dezinflacją, czyli spowolnieniem inflacji. Ceny wciąż rosną, ale znacznie wolniej niż rok temu, głównie za sprawą gwałtownego spadku cen ropy i żywności. By nie dopuścić do rozpętania spirali deflacyjnej u siebie, państwa zachodnie przyjmują
pakiety stymulacyjne, mające podtrzymać popyt. Ekonomiści boją się jednak, że tak ogromny zastrzyk kapitału prędzej czy później wywoła gwałtowny nawrót inflacji.