Kłopot w tym, że nie każdy kraj ma swoich Chińczyków. Łotwa również importowała znacznie więcej niż eksportowała, pokrywając deficyt handlowy kapitałem napływającym z zagranicy. Ale gdy uderzył kryzys, rzeka kapitału nagle wyschła i deficyt na rachunku obrotów bieżących zamienił się w poważny deficyt płatniczy, grożący zapaścią całej gospodarki. By go zrównoważyć, Łotwa musiała poprosić o pomoc Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
W nadchodzących miesiącach najgłośniej będzie jednak o deficytach budżetowych. Rządy dążą do tego, by ich wydatki nie przekraczały dochodów, ale nacjonalizacje banków i pakiety stymulacyjne to bardzo kosztowna zabawa, a mało który kraj zachodni miał nadwyżki budżetowe. Dlatego większość państw europejskich złamie w tym roku unijny limit deficytu (3 proc. PKB), a USA szykują się na dziurę budżetową wielkości 1,2 bln dol.